Od początku zawodów w Gorzowie Wielkopolskim bardzo dobrze jechali zawodnicy, którzy ruszali z zewnętrznych pól startowych. Dopiero później najlepsze ścieżki pojawiły się przy krawężniku. - To były trudne zawody. Wszystko szło na odwrót, ciężko było się połapać. Szczególnie, jak się jest u siebie i jedzie się ze swoimi przyzwyczajeniami - ocenił Bartosz Zmarzlik.
Żużlowcy startujący na "Jancarzu" narzekali także na przygotowanie nawierzchni. Włodarze cyklu Grand Prix zdecydowali się na bardzo rzadkie polewanie toru w czasie turnieju. - Na pewno było trudniej niż zwykle. Ale to jest żużel i nie możemy się tak tłumaczyć. Do każdych warunków trzeba się dopasować - dodał zawodnik Cash Broker Stali Gorzów.
Trzeci żużlowiec poprzedniego cyklu bardzo ciężko musiał pracować na awans do półfinału i udało się to dopiero w ostatniej serii startów. Później, w półfinale, poszło Polakowi już nieco łatwiej. - W półfinale czułem się najlepiej. To był mój najlepszy wyścig. Czułem szybkość i dobrze mi się jechało. Przyjechałem drugi, ale byłem w kontakcie z Jasonem Doylem - stwierdził 22-latek.
Ostatecznie Bartosz Zmarzlik zakończył zawody z dorobkiem 10 punktów i jest obecnie na szóstej pozycji w klasyfikacji przejściowej całego cyklu. - To nie było to, czego sam od siebie oczekuję. Ale jest "dyszka" i jedziemy dalej - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze