Pierwsze trzy wyścigi z udziałem Jarosława Hampela to była czysta poezja. Żużlowiec Ekantor.pl Falubazu wychodził idealnie spod taśmy i sunął jak Usain Bolt na bieżni do mety. Nie było dyskusji - Hampel był w pierwszych trzech seriach najlepszym zawodnikiem spotkania, ale później coś się zacięło. Najpierw wpadła śliwka, a później dwa trzecie miejsca. Mimo to Hampel może być z siebie zadowolony, bo w kwietniu w Lesznie woził tylko zera i jedynki.
- To fakt początek miałem dobry, ale końcówka była dla mnie całkiem nieudana. Nie było już tego błysku na starcie, a na dystansie przy tak przyczepnym torze niewiele szło zdziałać. Ciężko było podgonić czy wyprzedzić. W drugiej części bardzo decydujący był start, a ja w tej części akurat wyjeżdżałem jakoś tak nie bardzo spod taśmy - tłumaczył po zawodach Hampel.
35-latek przyznał po meczu, że dziesięć punktów straty do rywali to dużo w kontekście rewanżu. Dodał jednak, że i tak jego zespół jest zadowolony z ostatecznego wyniku. - Leszno to bardzo trudny teren. Gospodarze radzili sobie lepiej na tym torze, jechali przede wszystkim pewniej. Mają ducha w zespole i mają dobrych juniorów. To jest dość wysoka przegrana i mieliśmy nadzieję, że wyjedziemy stąd z lepszym rezultatem. Strata jest dużą, ale wszystko jest do zrobienia - zakończył Jarosław Hampel.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu