W maju Nicki Pedersen zanotował groźnie wyglądający upadek w meczu ligi duńskiej. Wskutek tego zdarzenia doznał kontuzji kręgów szyjnych i jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Duńczyk nie złożył jeszcze jasnej deklaracji czy będzie startować w sezonie 2018. Zaznacza jednak, że gdyby tak było, interesowałaby go nadal PGE Ekstraliga.
[tag=46240]
Rufin Sokołowski[/tag], który był przed laty prezesem klubu z Lesznie, nie ma wątpliwości, że znajdą się chętni do pozyskania Pedersena. - To wyrobione nazwisko i pewnie będą tacy, którzy zechcą zaryzykować. Jak znam prezesów, to wielu z nich ma Duńczyka na swojej liście życzeń - mówi.
Nasz rozmówca nie zdziwiłby się, gdyby dotychczasowy zawodnik Fogo Unii Leszno wzmocnił jedną z drużyn z dołu tabeli PGE Ekstraligi. - Jeśli Wybrzeże pokona w niedzielę Get Well i awansuje, to będę typował, że Nicki trafi właśnie do Gdańska. Będąc zdrowym, Pedersen byłby wiodącą postacią tego zespołu. Innym chętnym mógłby być Włókniarz, ewentualnie Falubaz, który stracił Jarosława Hampela - analizuje Sokołowski.
Nicki Pedersen to jednak kot w worku. Nawet jeśli będzie skrupulatnie przygotowywać się do sezonu, to nie ma pewności, czy jego problemy zdrowotne nie wrócą. - Może się okazać, że podpisze wysoki kontrakt, dostanie pieniądze za podpis, a na tor nie wyjedzie. Prezesi często jednak przepłacają i podejmują nierozważne decyzje. Nie zdziwię się więc, gdy i w tym przypadku będzie tak samo - kwituje nasz rozmówca.
W tym sezonie ligowym Pedersen wystąpił w jedynie czterech meczach Ekstraligi. Uzyskał w nich średnią biegową 1,750.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego