Przed rokiem Jason Doyle przyjechał na przedostatni turniej Grand Prix do Torunia jako lider cyklu Grand Prix. Już w swoim pierwszym wyścigu Australijczyk uczestniczył w groźnie wyglądającym upadku. Na wejściu w drugi łuk motocykla nie opanował Chris Harris, a jadący po jego prawej stronie Doyle nie miał jak ominąć wypuszczonej maszyny Brytyjczyka. Obaj żużlowcy przy pełnej prędkości uderzyli w bandę. O ile Harris wyszedł z kolizji bez szwanku, o tyle u Doyle'a doszło do urazu braku i ręki. Kontuzja wyeliminowała go z jazdy do końca sezonu, przez co 32-latek, który był tak blisko mistrzostwa świata, zakończył zmagania w Grand Prix na 5. miejscu.
W tym sezonie Doyle ponownie podejdzie do turnieju w Toruniu jako lider cyklu Grand Prix, mając nad drugim w przejściowej klasyfikacji Patrykiem Dudkiem 22 punkty. Australijczyk jest jeszcze bliżej złotego medalu IMŚ niż przed rokiem. - Po tym, co stało się rok temu w Toruniu, teraz muszę być ostrożny. Ciągle mam w głowie tamten turniej. Mam świadomość, że przede mną jeszcze długa droga do mistrzostwa świata - przyznał Doyle, cytowany przez speedwaygp.com.
Australijczyk już w Toruniu może zapewnić sobie pierwsze w karierze mistrzostwo świata. - Jeszcze nie czuję się mistrzem świata - uwierzę w to dopiero wtedy, gdy zapewnię sobie ten tytuł. Teraz nie chcę o tym za bardzo myśleć, bo jest wiele rzeczy, które mogą zepsuć moje plany. Poczekajmy i zobaczymy, co się wydarzy - dodał Doyle.
Początek Grand Prix Polski w Toruniu zaplanowano na godzinę 19:00.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia