Paweł Przedpełski odczuwa niedosyt. Finał był na wyciągnięcie ręki
Dzika karta na Grand Prix w Toruniu obroniła się za sprawą świetnej jazdy Pawła Przedpełskiego. Zawodnik ma prawo odczuwać niedosyt, gdyż awans do finału przed własną publicznością był na wyciągnięcie ręki.
Organizatorzy jedenastej rundy tegorocznego cyklu SGP zdecydowali się postawić na lokalnego bohatera, Pawła Przedpełskiego. Torunianin udowodnił, że na Motoarenie czuje się świetnie i wjechał do najlepszej ósemki. Przez moment wydawało się, iż uda mu się przejść także ten etap, ale został ostatecznie pokonany przez Bartosza Zmarzlika.
- Jestem bardzo zadowolony, aczkolwiek jest minimalny niedosyt, gdyż jedną nogą byłem w finale, ale tak wyszło. Osiągnąłem półfinał, którego w zeszłym roku nie było, teraz też z ośmioma punktami bym nie wszedł, co pokazuje jak trudne i wyrównane są zawody na Motoarenie. Wymarzony półfinał jest, mam nadzieję, że w kolejnych latach złapie finały - komentuje Przedpełski. - Wsparcie z trybun dało się słyszeć pod kaskiem - dodaje.Dla wychowanka klubu z Torunia, dobry występ w Grand Prix jest zwieńczeniem bardzo trudnego sezonu. Kontuzje, problemy z odpowiednim wejściem w rozgrywki ligowe, wreszcie odzyskanie formy i solidna praca z Jackiem Frątczakiem przynosi spodziewane efekty.
ZOBACZ WIDEO Na czym polega praca komisarza technicznego?KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>