Jeszcze w maju tego roku nie było wiadome, czy Andrzej Lebiediew w ogóle wystartuje w Indywidualnych Mistrzostwach Europy, ponieważ podczas zawodów SEC Challenge w chorwackim Gorican zajął dopiero trzynaste miejsce. Jednak organizatorzy, firma One Sport, postanowili dać szansę Łotyszowi i przyznać mu stałą "dziką kartę". Lebiediew tej szansy nie zmarnował i zdobył złoty medal. - Podziękowania należą się organizatorom - firmie One Sport, którzy uwierzyli we mnie i przyznali mi dziką kartę. Nie poszło mi w Gorican, bo miałem lekkie problemy - powiedział Lebiediew po zawodach w Lublinie.
23-latek ostatnio nie miał łatwo. Przez problemy sprzętowe, przed ostatnim finałem SEC, czuł lekki stres. - Jestem mega szczęśliwy, bo ostatni miesiąc nie był dla mnie łatwy. Przed zawodami nastawiłem się, że nie chcę bronić tej pozycji, tylko jechać do przodu i pokazywać na co mnie stać. W pierwszym biegu byłem mocno zestresowany, jednak to szybko przeszło. Skupiłem się na dalszej fazie zawodów - wyjaśnił.
Walka o złoto trwała do samego końca rundy zasadniczej ostatniego turnieju. Największym rywalem Lebiediewa był jego klubowy kolega z Betard Sparty Wrocław - Vaclav Milik. - Andrzej to mój łotewski brat - powiedział Czech. - A Vacek to mój czeski brat - dodał od razu Lebiediew. - My cały czas jesteśmy kumplami, na torze jak i poza nim. Musimy się szanować, każdy z nas. Nie patrzeć na to czy jesteśmy kolegami poza torem czy nie - przyznał Milik. - To nasza praca, szanujemy się, aby jechać cały sezon. Żużel nie kończy się na jednym biegu. Mamy sporo lat jazdy przed sobą - kontynuował Lebiediew.
Andrzej Lebiediew nie zapomniał także o osobach, które pomogły mu dojść do tytułu mistrza Europy. - Dziękuję rodzinie, która zawsze mnie wspiera, szczególnie mamusi, bo to dzięki niej jestem żużlowcem. To jest nasz rodzinny sukces, bez nich nie byłoby mnie tutaj. Dziękuję również mojemu tunerowi - Ryszardowi Kowalskiemu, a także Sparcie Wrocław, która dała mi konkretnego kopa w mojej karierze - zakończył Lebiediew.
ZOBACZ WIDEO Tobiasz Musielak: Niewielu Polaków ma ten tytuł, co ja