Milen Manev (Bułgaria): Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ tor i organizacja były bardzo dobre. W moim ostatnim wyścigu nie wystartowałem za dobrze, ale to jest żużel. Wszystko trzeba robić na sto procent, aby wygrać. Nie myślałem, żeby dogonić Lewiszyna, bo różnica była zbyt duża i nie było szans na pierwsze. Cieszę się z drugiego miejsca, chociaż wiadomo, że każdy chce wygrywać. W tamtym roku wygrałem cały cykl, ale wtedy były tylko dwie rundy, a nie cztery. Może w następnym sezonie zrobię więcej, by wygrać. Nie wiem, ile jeszcze będę jeździł. Póki co, czuję się dobrze i nie myślę o czymś poza sportem.
Hubert Czerniawski (Polska): Dobry sprawdzian. Wziąłem silnik pana Romańskiego po serwisie. Nie ma nic lepszego niż sprawdzić go w zawodach. Na treningu może jechać, a w rywalizacji już nie. Fajnie to zagrało i turniej uważam za udany. Fajnie by było jeździć we wszystkich rundach Pucharu MACEC. Może w przyszłym roku uda się namówić trenera, żeby było jeszcze więcej jazdy. Do trzeciego swojego biegu nic nie zmieniałem w motocyklu. Później zrobiliśmy korektę i było lepiej. W biegu dodatkowym wszystko się rozstrzygnęło. Taki puchar na koniec dodaje motywacji do dalszej pracy na treningach, zimą, by w przyszłym sezonie było jeszcze lepiej. Ten się kończy i chciałbym podziękować rodzicom, całej mojej rodzinie, trenerowi, mechanikom. Był wzloty i upadki, ale zaliczę ten rok do udanych.
Kamil Nowacki (Polska): Gdybym nie był tylko rezerwowym, to na pewno po to bym przyjechał, żeby starać się o podium. Jeżeli bym go nie miał, to byłbym niezadowolony. Nikogo nie lekceważę, bo nie o to tutaj chodzi. W 17. biegu nie odkręciłem kraników. Zrobiłem to dopiero na trasie, na wyjściu z pierwszego łuku, więc zostało mi trzy i pół okrążenia. Miałem ponad prostą straty, a jednak jeszcze dojechałem na punktowanej pozycji. Miałem trochę przygód, bo tu mnie szarpnęło, to tam, ale udało się, dowiozłem punkt. Z tego biegu jestem najbardziej zadowolony, bo w pozostałych miałem przewagę nad trzecim i czwartym, a stratę do pierwszego. Był niedosyt, że dwa punkty, a nie trzy, ale jednocześnie zadowolenie, iż to nie jedynka lub zero. Każdy z nas lubi wygrywać. Nie cieszyłem się jakoś szczególnie, ale też nie smuciłem, bo mogło być gorzej. To są prawdopodobnie moje ostatnie zawody. Może coś jeszcze w tygodniu wypaść. Zaraz jednak muszę iść do szpitala się wykurować, zrobić drobny zabieg i za rok walczyć o to, po co tu jestem, czyli o pierwszy skład w Ekstralidze.
ZOBACZ WIDEO Nadzieja na eksperymentalne leczenie Tomasza Golloba