Jak na razie okres transferowy nie układa się po myśli beniaminka. Unii Tarnów kolejno odmawiali Artiom Łaguta, Leon Madsen i Niels Kristian Iversen. Teraz na tapecie jest temat Nickiego Pedersena, który dla niektórych jest wielką niewiadomą. Z drugiej jednak strony wybór na rynku jest niewielki i ryzyko może opłacić się Jaskółkom.
Marta Półtorak uważa, że warto pójść nawet o krok dalej i ściągnąć do Tarnowa nie tylko Duńczyka, ale także Grega Hancocka, dla którego zabrakło miejsca w Get Well Toruń. - Nie powiedziałabym, że to ostatnia deska ratunku dla Unii. Na pewno jednak mogłoby się to okazać dobrym posunięciem - przekonuje była prezes Stali Rzeszów, która sama w przeszłości w przeszłości myślała o takim zestawie. - To było przed sezonem 2013. Nicki do nas trafił, a z Gregiem rozmawialiśmy o współpracy – dodaje Półtorak.
Jej zdaniem Duńczyk i Amerykanin nie mieliby problemów, żeby startować ze sobą w jednym zespole. O takich obawach w środowisku nie mówi się przez przypadek, bo panowie delikatnie mówiąc za sobą nie przepadają. Przed ubiegłym sezonem po odejściu Martina Vaculika przez moment krążyły plotki, że jego zastępcą w Get Well może być Nicki Pedersen. Były menedżer toruńskiego klubu Jacek Gajewski mówił wtedy, że Amerykanina takie doniesienia mocno zaniepokoiły. Hancock dzwonił do klubu i pytał działaczy, czy taki scenariusz jest rzeczywiście brany pod uwagę.
- U nas taki wariant wchodził w grę i Nicki z Gregiem nie mieli z tym problemu. Konflikty to zresztą rzecz normalna. One są i przemijają. Tak samo było przecież kiedyś z Gollobem i Pedersenem. Obaj ostatecznie wylądowali w Stali Gorzów i nikt na nic nie narzekał. Przyznam zresztą szczerze, że w trakcie swojej prezesury nigdy nie miałam takiej sytuacji, że jeden zawodnik nie chciał jeździć w zespole z drugim -podsumowuje Półtorak.
ZOBACZ WIDEO Sparta Wrocław nie szkoli? Andrzej Rusko zaprzecza tej teorii