Grabowski dla SportoweFakty.pl: Uważam, że gospodarze trochę przesadzali

Start Gniezno dość nieoczekiwanie pokonał na własnym torze Intar Ostrów Wielkopolski 52:38. Postawą swoich podopiecznych bardzo zawiedziony był trener, Jan Grabowski.

- Był pan na zawodach i widział, co się działo. Przykro mi, że to wszystko się tak potoczyło. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tej porażki. Dysponowaliśmy tego dnia najmocniejszym składem, jaki tylko można było wystawić. Punkty zdobywał startujący z rezerwy Gomólski. Niestety, zabrakło wsparcia zawodników z podstawowego składu. Każdy z naszych żużlowców miał wpadki. Jazda w kratkę, kiedy jeden bieg wychodzi a kolejny nie, daje właśnie takie efekty. Trudno było nawet dokonywać zmiany. Nie było wiadomo, kto w następnym wyścigu pojedzie dobrze, a kto znowu zawiedzie - ocenił niedzielny pojedynek w Gnieźnie Jan Grabowski.

W przerwach między wyścigami trener ostrowskiej drużyny miał wiele zastrzeżeń do sposobu, w jaki gnieźnianie przygotowywali tor. Grabowski zarzucał gospodarzom przede wszystkim mało intensywne roszenie nawierzchni. - Sam pan widział, co się działo. Moim zdaniem gospodarze trochę przesadzali. Toromistrz wyjeżdżał, odkręcał, a po chwili zamykał wodę i jeździł w kółko. Sędzia kazał mu chyba czterokrotnie z powrotem wracać na tor. Tego dnia na torze nie było żadnej walki. Wszyscy jeździli gęsiego. Jeżeli tak ma wyglądać sport, to jest mi bardzo przykro - tłumaczy Grabowski.

Jedynym pozytywem niedzielnego spotkania w Gnieźnie jest dobra dyspozycja Adriana Gomólskiego, który pokazał, że stać go na jazdę na wysokim poziomie. - Całe szczęście, że Adrianowi się udało. Bardzo ważne, że ten chłopak odjechał cztery wyścigi. Bardzo mi zależało, żeby w końcu coś pokazał. Adrian wygrał bieg i być może będzie to dla niego decydujący moment. Mam nadzieję, że ten żużlowiec będzie solidnie punktował dla naszego zespołu w kolejnych spotkaniach - ocenił swojego podopiecznego Grabowski.

Ostrowscy kibice zastanawiali się, dlaczego trener ich zespołu nie desygnował do startu w ramach złotej rezerwy taktycznej Daniela Nermarka, a postawił na słabo dysponowanego tego dnia Roberta Miśkowiaka. - Liczyłem, że Miśkowiak, który dobrze spisał się w dwóch ostatnich pojedynkach, pojedzie na odpowiednim poziomie. Była to przemyślana decyzja, którą podjęliśmy po naradzie. Miśkowiak gwarantował, że da sobie radę. Nermark natomiast mówił, że ma jechać jego kolega, ponieważ on czuje się źle. Decyzja została podjęta po rozmowie, którą przeprowadziłem z Nermarkiem i Miśkowiakiem. Niestety, ta zmiana nie dała efektów - powiedział trener Intaru.

Tym samym po trzech rozegranych kolejkach ostrowscy żużlowcy mają na swoim koncie zaledwie dwa punkty. - Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie ten początek. Musimy po prostu wygrywać, żeby w końcówce nie okazało się, że czegoś nam brakuje. Nie wiem, czy w składzie na kolejne spotkanie będzie dużo zmian. Należy pamiętać, że zawodnicy, którzy dzisiaj nie startowali, są znacznie gorsi od tych, których powołałem. Trudno mi w tej chwili komentować, kogo ściągniemy na kolejny pojedynek, a kto dostanie wolne - zakończył Grabowski.

Źródło artykułu: