5 pkt. - takim dorobkiem trudno się chwalić, a właśnie tyle "oczek" Nicki Pedersen zainkasował w całym turnieju w Warszawie. Dało mu to dopiero 13. miejsce w zawodach, które 13 maja odbyły się w stolicy. Jeszcze gorzej było w Krsko, gdzie Pedersen podczas inauguracyjnej rundy Grand Prix 2017 zainkasował tylko 3 pkt. W pozostałych turniejach Duńczyk nie wystartował ze względu na kontuzję.
Trwają spekulacje na temat udziału zawodnika w przyszłorocznym cyklu FIM SGP. Jeśli miałby w nim wystartować, to tylko z dziką kartą. - Uważam, że stać mnie nie tylko na jeżdżenie w Grand Prix, ale także na wygrywanie. Mam swoją klasę, jestem przecież trzykrotnym mistrzem świata - przekonuje Duńczyk.
Na PGE Narodowym kibice zapamiętali Pedersena po wydarzeniach z 9. wyścigu. W jego powtórce "Powera" pod bandę wywiózł Antonio Lindbaeck. Bezkompromisowy Pedersen zareagował nerwowo i jeszcze w trakcie trwania biegu manifestował swoje niezadowolenie, co doskonale widać na zdjęciu.
U wielu kibiców Nicki Pedersen wzbudza skrajnie kontrowersyjne oceny. Elektryzuje, budzi zainteresowanie, na ogół zawody z jego udziałem nie są nudne. Czy ponownie zobaczmy go w cyklu Grand Prix? Czy przyjedzie znów do Warszawy 12 maja 2018 roku?
ZOBACZ WIDEO: Manchester United w ćwierćfinale Pucharu Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu ze Swansea [ZDJĘCIA ELEVEN]