Kamila Kowalczyk, niepełnosprawna fanka Cash Broker Stali Gorzów, napisała nam o swoich problemach na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Po przyjeździe na mecz play-off Betard Sparta - Stal (47:43) jej losem zainteresowała się Krystyna Kloc, prezes wrocławskiego klubu. Kamila dowiedziała się, że może iść na sektor dla osób niepełnosprawnych, ale musi ściągnąć barwy klubowe.
- Problem polegał na tym, że przyjechałam do Wrocławia jedynie na mecz żużlowy i nie miałam nic oprócz bluzy i koszulki w barwach Stali Gorzów - pisze Kamila. - Poza tym wolałam zostać wśród swoich, kibicując mojej drużynie. Nawet gdybym miała coś do przebrania, to nie wiem, czy bym się na to zdecydowała. Dlatego też zdecydowałam, że zostanę w sektorze gości, o kulach. Była to moja decyzja, byłam świadoma niedogodności z tym związanych i powiedziałam, że sobie poradzę.
Rozczarowanie przyszło już po meczu, kiedy kibice z sektora gości musieli czekać na otwarcie bram, a ochroniarze nie pozwolili Kamili usiąść na wózku, który stał tuż obok. - Po meczu faktycznie długo trzeba było czekać na otworzenie bram. Prosiliśmy, żeby chociaż pozwolili mi wyjść, bym mogła usiąść na wózku, bo po tylu godzinach stania nogi mnie bolały. Mówiłam, że nigdzie się nie ruszę, będę zaraz obok, jedynie bym mogła usiąść. Ochrona stwierdziła, że nie mogą sami o tym decydować, a pozwolenia nie mieli.
- Czasami zawodzi czynnik ludzki - przyznaje Bartłomiej Skrzyński, który sam jeździ na wózku i pomagał projektować sektor dla niepełnosprawnych na Olimpijskim. - Nie chciałbym jednak, żeby to jedno zdarzenie rzutowało na to, co udało się zrobić we Wrocławiu z pomocą pani prezes Krystyny Kloc. Przez trzydzieści lat, jako kibic i dziennikarz, byłem targany po różnych schodach. W tym roku na Sparcie nie tylko ja, ale i inni niepełnosprawni, oglądaliśmy zawody w komfortowych warunkach. Kłopoty zdarzają się wszędzie. Pamiętam, że w trakcie lotu na Grand Prix do Warszawy złamało mi się kółko. Dostałem pomoc na lotnisku, bo trafiłem na dobrych ludzi.
ZOBACZ WIDEO To był jego sezon. Nie potrafi zliczyć wszystkich medali
Kamila miała pecha, bo trafiła na ochroniarzy, którzy zamiast pozwolić jej usiąść obok nich na wózku, zasłonili się przepisami. Co na to klub? Rzecznik prasowy Adrian Skubis wysłał nam następujące wyjaśnienie: - Pracownicy zewnętrznej firmy porządkowej zadziałali zgodnie z przyjętymi procedurami dotyczącymi bezpieczeństwa i być może zabrakło tu zwykłego odruchu, takiego poza standardową procedurą. Pewnie ich kontakt przez radio z szefem odcinka i dalej z kimś z naszego klubu rozwiązałby temat błyskawicznie. Wierzę, że więcej takich sytuacji wspólnie unikniemy - pisze Skubis.
Klub apeluje też o to, by kibice uważnie czytali regulamin. - Pani poruszająca się na wózku kupiła bilet na zły sektor - zauważa Skubis. - Nie sprawdziła regulaminu, zdarza się, więc i tak zaproponowaliśmy jej miejsce na sektorze przystosowanym dla niepełnosprawnych. Nie skorzystała. Zachęcamy jednak kibiców do uważnego przestudiowania regulaminu, tak by mogli oglądać mecze u nas w komfortowych warunkach.
Nie sposób uciec od refleksji, że nie byłoby całej tej sytuacji, gdyby ochroniarz pilnujący sektora gości zachował się jak człowiek. Nikt z wrocławskiego klubu nie miałby pretensji o to, że pozwolił niepełnosprawnej usiąść na wózku w oczekiwaniu na otwarcie bram.
- Nie pierwszy raz byłam na meczu wyjazdowym, będąc na wózku inwalidzkim i nigdy nie było problemu, by wejść na sektor gości. Byłam między innymi w Gdańsku, Poznaniu czy Lesznie. Nawet w Lesznie, by nie trzeba było wnosić wózka po schodach, zostałam poprowadzona koroną stadionu w towarzystwie ochrony. Nigdy nie było żadnego zdziwienia czy zaskoczenia - kwituje Kamila.
Sonda pokazała że temat sondy powinien być inny. Czy procedury bezpieczeństwa na obiektach i nie tylko sportowych, powin Czytaj całość