Jerzy Szczakiel: Nie myśleliśmy o pieniądzach. Było weselej i piękniej (wywiad)

Ogłoszenie organizacji wielkiego finału SEC na Stadionie Śląskim uświetnił Jerzy Szczakiel, który odpalił jeden ze starszych motocykli. Z legendą polskiego żużla mieliśmy okazję porozmawiać między innymi o wspomnieniach z Chorzowa.

Marcin Karwot
Marcin Karwot
Jerzy Szczakiel WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Jerzy Szczakiel

Marcin Karwot, WP SportoweFakty: W środę pojawił się pan na odnowionym Stadionie Śląskim, kiedy to ogłoszono organizację wielkiego finału SEC na tym obiekcie w przyszłym roku. Odżyły u pana wspomnienia z 1973 roku, kiedy zdobywał tu pan złoty medal Indywidualnych Mistrzostwach Świata? 

Jerzy Szczakiel, były mistrz świata: Tego się nigdy nie zapomina. Zawsze tu jednak miło wracać. Cieszę się, że Śląski jest teraz w takim stanie. Patrząc na stadion, to wszystko nadal jest podobne - parking, wejście na murawę. Teraz tylko jest o wiele ładniej, bo po przebudowie i remoncie wygląda to imponująco. Ogromnie cieszy mnie powrót żużla do Chorzowa.

Zapowiada się na fenomenalne święto żużla w przyszłym roku na Stadionie Śląskim. Oby tylko dopisała frekwencja. Teraz obiekt może pomieścić ponad 50 tysięcy osób.  

Ludzie pewnie przyjdą z ciekawości. Tym bardziej, że długo takiej imprezy żużlowej na Śląsku nie było. Powinno być podobnie jak w Warszawie, gdzie co roku mnóstwo osób przychodzi na turniej Grand Prix. Oby tylko obyło się bez żadnej wpadki.

ZOBACZ WIDEO Nowe pomysły na walkę z dopingiem w sporcie żużlowym

Czy wielkie imprezy żużlowe powinny się odbywać na Stadionie Śląskim co roku? Czy powinno się jednak skupiać na tych mniejszych ośrodkach. Od osób z One Sport usłyszałem, że wielki finał SEC w Chorzowie to jednoroczna inicjatywa. 

Sądzę, że być może firma BSI będzie chciała zorganizować tutaj jedną z rund cyklu Grand Prix. Gdy przyjadą na ten obiekt i go zobaczą, to jestem pewny, że będą chcieli wpisać Chorzów do kalendarza mistrzostw świata. Frekwencja pewnie by dopisała, a i warto chwalić się na świecie takim stadionem.

W nowej formule mistrzostw Europy Polak nie zdobył jeszcze złota. Może to ten czas? 

Myślę, że w przedziale paru lat będziemy mieli złoto. Może nawet w przyszłym roku. Czeka nas bardzo dobra przyszłość, bo jest mnóstwo dobrych młodzieżowców. Jestem o to spokojny.

Rozumiem, że pana również nie zabraknie na trybunach?

Oczywiście, że będę! Z miłą chęcią pojawię się na tych zawodach. Ludzie o mnie nie zapominają, bo na inne imprezy, na przykład Grand Prix też dostaję zaproszenia.

Jak pan patrzy na poczynania młodej polskiej gwardii w zawodach Grand Prix, to kto według pana ma największe szanse na mistrzostwo świata w przyszłości?

Z tej czwórki Polaków w Grand Prix każdy może być mistrzem świata w przyszłości. Wszyscy mają podobne predyspozycje do tego. Wydaję mi się, że największe szanse ma jednak Patryk Dudek. Dużą rolę odgrywa w jego zespole tata, Sławomir. On dobrze ustawia tego chłopaka, ale tak naprawdę to każdego z czwórki Dudek, Janowski, Zmarzlik, Pawlicki stać na tytuł w przyszłości. Różnie może być.

Odpalił pan tutaj motocykl na płycie stadionu i od razu było widać, że przyzwyczajenie pozostało. 

Tego się nigdy nie zapomina. Tak samo jak się pamięta matematykę przez całe życie.

To też może powiedzieć też między innymi Józef Jarmuła. Pamiętam jak dwa lata temu podczas reaktywacji żużla w Świętochłowicach odpalił motocykl starej generacji i przejechał cztery kółka jak rasowy profesjonalista. 

To było niesamowite. Pamiętam jak w czerwcu w Opolu zrobił to samo. Miał skórę, dwa motocykle i jeździł jak młody zawodnik. Niejeden junior by z nim przegrał. Jedni młodzieżowcy mówili to wtedy tam wprost. Józef ma 76 lat, ale się trzyma dobrze. Wariuje jeszcze na punkcie żużla.

Patrząc na filmy z pana wyścigami można łatwo dostrzec jak zmienił się żużel na przestrzeni 40 lat. Motocykle żużlowe, kevlary...

O tak, również styl jazdy. Teraz motocykle łatwiej się prowadzi. Również są inne opony. Za moich czasów były Barumy i ogromnie się ślizgały. Trzeba było mieć sporo techniki, żeby utrzymać sprzęt w dobrej linii.

W czasach współczesnych dużą rolę odgrywają jednak pieniądze. Wydaję mi się, że kiedy pan startował ważniejszy był talent. 

W moich czasach nie myślało się w ogóle o pieniądzach. Nie było jakiegoś wyboru sprzętu. Dostawało się to, co było. Trzeba było brać i nic nie mówić. Gdyby było inaczej, nazwaliby mnie zawodowcem, co mogło skutkować karą.

Jak tak pan patrzy na współczesny żużel, to nie żałuje pan, że nie dane było panu startować na takim sprzęcie i w takich czasach?

Nigdy w życiu. Kiedyś było piękniej i weselej. Żużel w moich czasach był czymś fenomenalnym.

I na pewno też bardziej swojsko. Na filmikach z tamtych czasów można było ujrzeć żużlowca z papierosem. Teraz taki widok graniczy z cudem.

Wtedy to było normalne. Jeździliśmy na zawody całą drużyną. Pamiętam jak zdarzało się podróżować na mecze w pociągach. Motocykl się pakowało, a potem się wygrywało.

Adam Pawliczek w czasie swojej kariery żużlowej pracował na kopalni. Teraz profesjonaliści nie mogą sobie pozwolić na łączenie dwóch zawodów.

Kiedyś to było na porządku dziennym. Też na początku musiał normalnie chodzić do pracy. Jak zdobyłem Srebrny Kask w 1969 roku, to z tego obowiązku mnie już zwalniali. Później, kiedy zakwalifikowałem się do IMŚ, to już w ogóle nie musiałem pracować. Dostawałem pensję, która nie była jakoś wysoka, ale przynajmniej miałem udogodnienia w karierze żużlowej.

Teraz czytając o kwotach dla zawodników musi być to dla pana szok.

Teraz żużlowcy mogą zarabiać miliony. Zmieniły się czasy po prostu. Przy okazji jeszcze wspomnę o Tomaszu Gollobie. Życzę mu powrotu do zdrowia i trzymam za niego kciuki. Oby ludzie go wspierali i o nim nie zapomnieli. Był to wspaniały żużlowiec.

Oglądaj TAURON SEC tylko w TVP Sport

Kto z poniższej czwórki ma w przyszłości największe szanse na IMŚ?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×