W ostatnich dniach sporo dzieje się wokół osoby Grega Hancocka. Pod koniec października były mistrz świata zapowiedział, że w sezonie 2018 nie zobaczymy go na torach PGE Ekstraligi. - Mam swoje powody - twierdził 47-latek w jednej z rozmów i póki co dotrzymuje słowa. Chociaż za nami już ponad tydzień okienka transferowego, 47-latek pozostaje bez kontraktu w Polsce.
W przyszłym roku Hancocka na pewno zobaczymy w Speedway Grand Prix, bo czterokrotny mistrz świata otrzymał od BSI jedną ze stałych "dzikich kart". To jednak nie wszystko. W najbliższych tygodniach Amerykanina czeka nowe wyzwanie. Będzie on odpowiedzialny za prace remontowe na torze Glasgow Tigers. Działacze tej drużyny chcą zmienić jego geometrię i poszerzyć łuki. Osobą odpowiedzialną za ten projekt ma być właśnie Hancock.
- Nie nazwałbym się głównym projektantem, ale zewnętrznym konsultantem tego projektu - stwierdził Hancock, który od dawna żyje w bardzo dobrych relacjach z działaczami Tygrysów. W replice kevlaru zespołu z Ashfield startował w jednym z turniejów SGP. Ponadto amerykański żużlowiec wziął ostatnio udział w specjalnej gali, w trakcie której podsumowano sezon 2017 w Glasgow.
Po tym jak Hancock pojawił się na imprezie, fani Glasgow Tigers zaczęli spekulować, że 47-latek w przyszłym roku może wrócić do startów w plastronie z Tygrysem. To wydaje się jednak mało realne. Tym bardziej, że drużyna rywalizuje na niższym szczeblu rozgrywek - w Championship.
ZOBACZ WIDEO To był jego sezon. Nie potrafi zliczyć wszystkich medali