Hit i kit to cykl artykułów, w których oceniamy okno transferowe w wykonaniu polskich klubów.
***
HIT. Stworzenie duńskiej koalicji
W drużynie z Gdańska widnieją nazwiska żużlowców reprezentujących tylko dwie nacje. Zdunek Wybrzeże to Polska i Dania. Takie rozwiązanie może być strzałem w dziesiątkę. Duńczycy to bardzo specyficzny naród. Często są indywidualistami i niechętnie angażują się w prace zespołowe. Idą raczej własnymi ścieżkami i trudno jest ich nakłonić do myślenia o drużynie. I nie chodzi tu tylko o Nickiego Pedersena, ale o wiele innych, mniej znanych przypadków. Reprezentanci tego kraju ponad wszystko chcą mieć indywidualne osiągnięcia.
Anders Thomsen to zawodnik w Gdańsku już uznany. W tym klubie zrobił ogromny postęp i po sezonie 2017 miał propozycje z czołowych polskich klubów. Zdecydował się mimo wszystko zostać nad morzem i za to należy mu się szacunek. Zapewne nikt nie wyobrażał sobie drużyny bez tego żużlowca. Podobnie sprawa ma się z Mikkelem Bechem. Ten z kolei bardzo późno dołączył do ekipy i wszedł z marszu w najważniejsze mecze. Nie zawiódł jednak i zdobył wiele ważnych punktów. Jeśli skupi się tylko na żużlu, za rok ma szansę wrócić do gry o najwyższe cele.
Nowe twarze w drużynie to Mikkel Michelsen i Patrick Hougaard. Pierwszy z nich to bardzo trudny we współpracy człowiek. 23-latek przeszedł niesamowitą wprost przemianę - z grzecznego i ułożonego chłopaka, stał się osobą arogancką i krnąbrną. Trzeba mu jednak oddać, że jeśli chce to potrafi jechać bardzo dobrze. Wydaje się, że wśród "swoich ludzi" w Gdańsku jego charakter może się nieco wyciszyć. Zupełnie inny jest Hougaard, który emanuje spokojem i opanowaniem. Ma tylko jeden problem - przeważnie po upadku do końca zawodów jeździ już z tyłu stawki, asekuracyjnie i nieco bojaźliwie. Niemniej to również bardzo duże wzmocnienie Wybrzeża, którego motorem napędowym będą właśnie Duńczycy.
KIT. Odejście Renata Gafurowa
Rzadko zdarza się, że symbolem polskiego klubu jest żużlowiec zagraniczny. Zdecydowanie jednak można użyć takiego określenia, biorąc pod uwagę ostatnie lata Rosjanina. Przez 10 sezonów nieprzerwanie reprezentował barwy Wybrzeża i stał się swego rodzaju ikoną tego klubu. Renat Gafurow nie odszedł z drużyny, gdy były problemy finansowe. Cały czas dawał z siebie wszystko, co niejednokrotnie przypłacał kontuzjami. Trzeba przyznać, że to zawodnik wybitnie często notujący upadki. Był jednak bardzo silnym punktem zespołu i nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu.
Rosjanin obawiał się, że wskutek dużej konkurencji będzie w Gdańsku jedynie zawodnikiem oczekującym. Oprócz wspomnianych Duńczyków, w składzie jest przecież także Michał Szczepaniak, czy Oskar Fajfer. Gafurow miałby problemy z regularną jazdą i dlatego zdecydował się odejść. Jego osoba będzie tak czy inaczej kojarzona z Gdańskiem, bo to właśnie tam stał się zawodnikiem znanym. Oczywiście nigdy nie był w ścisłej światowej czołówce, ale na pierwszoligowych torach budzi duży respekt.
Odejście doświadczonego jeźdźca określamy jako kit, bowiem nawet w przeciętnej formie Gafurow był uwielbiany przez gdańskich kibiców. Wydaje się, że część z nich potrafiło przyjść na mecz właśnie dla niego. Kibice najbardziej szanują żużlowców, którzy utożsamiają się z ich klubem i niechętnie zmieniają barwy. Tak właśnie było z rosyjskim zawodnikiem. Choć miał wiele propozycji, pozostawał wierny Wybrzeżu. W minionym sezonie startował nieregularnie, ale ambicji nie można było mu odmówić. Co najważniejsze: zawsze zostawiał serce na torze, bo klub był mu bliski. Takie zachowanie niekoniecznie musi mieć miejsce w przypadku nowych zawodników.
ZOBACZ WIDEO Organizacja meczu w PGE Ekstralidze
jasne że jest, nawet sam tak o sobie powiedział...
jak Ktoś jest w temacie to wie o kim mowa...