Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Jeszcze niedawno współpracował pan z Witoldem Skrzydlewskim, teraz zatrudnił pana Tadeusz Zdunek. Czy widzi pan podobieństwa między tymi biznesmenami będącymi prezesami klubów?
Lech Kędziora, trener Zdunek Wybrzeża: Oczywiście, przecież to są dwa harpagany! Ci ludzie bardzo dobrze prowadzą biznes i biorąc się za sport, chcą osiągać podobne sukcesy również na tym polu. Ja w trakcie pracy w Orle robiłem wszystko, by sprostać oczekiwaniom prezesa Skrzydlewskiego. Nie udało mi się awansować, ale bardzo miło wspominam te czasy, bo to człowiek z charakterem i z ambicjami. Budowa stadionu w czasie budowy dwóch aren piłkarskich mówi sama za siebie. Tadeusz Zdunek to też wymagający człowiek i ja chcę moimi działaniami sprawić, by nie miał mi czego zarzucić. Z takimi prezesami trzeba działać przed tym, jak wytkną błąd.
Okres transferowy był niezwykle ciekawy. Jak pan ocenia szanse Zdunek Wybrzeża?
Gdyby nie ambicje awansu, to by mnie tu nie było. Patrząc na składy, cztery drużyny chcą awansować do PGE Ekstraligi. Mocne składy zostały zbudowane nie tylko w Gdańsku, ale również w Rybniku, Łodzi, czy Lublinie, gdzie widać chęć awansu rok po roku. My musimy zająć się sobą i naszymi zawodnikami, by się odpowiednio przygotować. O kwestie fizyczne jestem spokojny, bo na miejscu jest trener Jarek Hulko, który czuwa nad tym wszystkim. Teraz musimy ogarnąć kwestie sprzętowe.
Czy przez tych kilka dni w klubie widzi pan coś, co trzeba zmienić tu i teraz?
Ja po rozmowie z zawodnikami, w tym przede wszystkim z juniorami zauważyłem, że należy zmienić mentalność. Podchodzę do tego tak, że powinno się jeździć na nowym sprzęcie, bo z motocyklem żużlowym jest jak z samochodem, nowy jest lepszy od starego. Gdy sprzęt zagra, jestem pewien że to wszystko będzie szło w kierunku, który sobie wyznaczyliśmy.
Czy biorąc pod uwagę to, jak bardzo kontuzjogenny jest sport żużlowy, brak trzeciego polskiego seniora nie jest tu zbyt dużym hazardem?
Zdaję sobie sprawę z całej sytuacji, dlatego chciałem trzeciego Polaka. Nie mielibyśmy natomiast problemów, gdyby regulamin wyznaczał odpowiednią liczbę Duńczyków. W Wybrzeżu jeździ przecież prawdziwy Gang Olsena. Trzeba liczyć na szczęście, że pech ominie Oskara Fajfera. Nasi Duńczycy będą wiedli prym w meczach i reszta zawodników - Michał Szczepaniak, Oskar Fajfer, czy Dominik Kossakowski dorzucą odpowiednie punkty, co da wynik.
ZOBACZ WIDEO Sparta Wrocław nie szkoli? Andrzej Rusko zaprzecza tej teorii
Skoro chciał pan trzeciego Polaka, dlaczego ten cel nie został spełniony?
Nie ma co się w to zagłębiać, najlepiej by było opuścić kurtynę milczenia. Tak wybrali, to ich wola. Nie mam na to wpływu. Kwestie finansowe nie są mi znane, bo nie wchodzę w to głęboko jako trener.
Czy możliwe są wypożyczenia w Wybrzeżu?
Jak będzie taka możliwość, to skorzystamy z tej opcji. Żużel to sport urazowy i musimy być przygotowani na to, że coś może się wydarzyć.
Za panem zaskakująco tylko jeden sezon we Włókniarzu, w którym według wielu zrobił pan wynik ponad stan. Wasze relacje są poprawne mimo zmiany klubu?
Oczywiście, a ja po tym sezonie mogę tylko podziękować działaczom Włókniarza. Panom Świącikowi, Jarząbowi i Mlekowi, którzy zrobili dobrą robotę. Zespół w oczach ekspertów, w tym dziennikarzy był skazywany na porażkę, a zrobiliśmy wspaniałą niespodziankę i zasłużyliśmy na piąte miejsce. Zostaliśmy stłamszeni przez media i do wielu spraw podchodziliśmy z rezerwą. Pokazaliśmy kawał dobrego żużla.
Czy widzi pan w Wybrzeżu zawodnika, z którego można byłoby wykrzesać tyle co z Leona Madsena?
Leon to fantastyczny człowiek i myślę, że będziemy jeszcze kiedyś mieli ze sobą do czynienia. Praca z Andreasem Jonssonem, Matejem Zagarem, Sebastianem Ułamkiem, czy Karolem Baranem też wyglądała bardzo dobrze. W naszym zespole jest wielu dobrych, przyszłościowych zawodników. Anders Thomsen i Mikkel Bech są już sprawdzeni w Wybrzeżu. Mikkela Michelsena chciałem osobiście i bałem się, że podąży w innym kierunku. Z dobrej strony w poprzednich sezonach pokazywał się też Patrick Hougaard. Każdy z nich może być liderem. Oni pokażą co mają najlepszego i mają duże ambicje.
Czy będzie miał pan problem z tym, by żaden Duńczyk nie narzekał na brak jazdy?
To już jest moja rola i myślę, że nie będzie tutaj konfliktów. Będzie między nami panowała przyjacielska atmosfera i każdy będzie wiedział, kiedy jedzie i dlaczego nie jedzie. Dam sobie z tym radę.
Czy w tym zespole brakuje panu jakiegoś zawodnika, którego bardzo chciał pan mieć?
Tak, jest taki zawodnik. Nic więcej nie powiem.
Czy wracając do Gdańska po 17 latach wierzy pan w to, że z tego toru można wykrzesać na tyle wiele, by domowe mecze Wybrzeża były pasjonujące dla kibiców?
Spokojnie, za wcześnie na takie pytania. Ja jestem skromnym facetem do roboty. Zobaczymy.
Wiele może się jednak wydarzyć.