Jakież musiało być zdziwienie prezesa ROW-u Rybnik Krzysztofa Mrozka, gdy rozmawiając ze Betard Spartą Wrocław o transferze Maxa Fricke, zobaczył po drugiej stronie stołu Grzegorza Ślaka. Znany biznesmen i sympatyk żużla próbował niedawno kupić piłkarskiego Śląska Wrocław, ale w przeszłości był też przymierzany do ROW-u.
Co najmniej dwa razy podchodził do sprawy przejęcie udziałów w żużlowym klubie. Kilka lat temu miało być tak blisko, że już nawet pisał na kartce skład drużyny. Prezes Mrozek doskonale zna perypetie biznesmena z ROW-em, więc kiedy usiadł z nim twarzą w twarz, pewnie przecierał oczy ze zdumienia. Oto człowiek, który był jedną nogą w Rybniku, teraz pomagał Sparcie wykupić Fricke, proponując cenę transferu na poziomie 100, najwyżej 200 tysięcy złotych. Wiadomo, że ROW chciał 360 tysięcy.
Spytaliśmy Ślaka o jego udział w rozmowach. - Niczego nie negocjowałem, ani też nie stałem po niczyjej stronie - wyjaśnia. - Dowiedziałem się o problemach Fricke, który przez kilka dni jeździł między Rybnikiem i Wrocławiem, ale nikt nie potrafił mu pomóc w rozwiązaniu umowy. Jakby został w ROW-ie, musiałby renegocjować kontrakt, bo warunki trzeba było dopasować do pierwszej ligi. Znam prezesa Mrozka, znam właścicieli Sparty, więc wszedłem w rolę takiego dobrego ducha, który jakoś zbliży strony. Zawodnikowi też chciałem pomóc, bo było mi go szkoda - kwituje Ślak.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Wszystko, co przeżyłem w sporcie, przy tym urazie jest małą rzeczą
Jeszcze jeden bzdurny artykuł...