Podaj Cegłę, to cykl felietonów Krzysztofa Cegielskiego, byłego żużlowca, eksperta nSport+.
***
Gdy słyszę czasem wypowiedzi osób z naszego środowiska, które mówią o tym, że należałoby wprowadzić w Polsce różne rozwiązania, jakie zastosowano wcześniej w brytyjskim żużlu, to rodzi to moje obawy. Miałem przyjemność poznać tamtejszy speedway z bardzo bliska. Startowałem tam w 2001 roku, a wtedy było to marzenie wielu żużlowców. Każdy chciał podpisać kontrakt w Anglii i tam występować. Były to zresztą czasy, gdy praktycznie wszyscy zawodnicy Grand Prix startowali na Wyspach. Wyjątkiem, o ile mnie pamięć nie myli, mógł być jedynie Rune Holta. To była liga na najwyższym światowym poziomie.
W ciągu kolejnych parunastu lat poziom ligi na Wyspach obniżył się - i to drastycznie. Co do tego doprowadziło? Przede wszystkim nowo powstałe przepisy. Pojawiły się limity zawodników, mówiące choćby o tym, że w danej drużynie może jeździć tylko jeden zawodnik z Grand Prix. Stosowano KSM-y czy obniżanie średnich. Te regulacje uderzyły w gwiazdy i rozbijały świetnie zbudowane drużyny, takie jak choćby Poole Pirates. Liga brytyjska to doskonały przykład na to, jak w ciągu zaledwie parunastu lat zepsuć najlepszy żużlowy produkt na świecie. Doszło już nawet do tego, że w rodzimych rozgrywek nie chce startować tam nawet niedawny mistrz świata, Tai Woffinden.
Część znanych nazwisk została jeszcze na Wyspach, ale raczej dlatego, że traktuje tamtejszą ligą jako dobrą bazę treningową. Przykładem tego może być choćby Jason Doyle. Niebawem może się to zmienić, bo słyszymy już o tym, że Brytyjczycy myślą o kolejnych przepisach, które jeszcze bardziej ograniczą pole manewru klasowym zawodnikom.
To, co stało się z brytyjskim żużlem, powinno być przestrogą dla Polaków i PGE Ekstraligi. Nasze przepisy i regulaminy nie są doskonałe i wiele rzeczy wymaga jeszcze poprawy. Mamy jednak ligę na możliwie najwyższym poziomie i uważajmy na to, by w ciągu najbliższych lat tego nie zepsuć. Traktowanie zawodników w sposób partnerski i powstawanie regulacji, które nie będą w nich uderzały, to podstawa. Liczę, że czasy KSM-u czy limitu żużlowców z Grand Prix odeszły już bezpowrotnie do przeszłości.
Krzysztof Cegielski
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Wszystko, co przeżyłem w sporcie, przy tym urazie jest małą rzeczą