W listopadzie Tomasz Gollob opuścił szpital, w którym przebywał od kwietniowego wypadku na motocrossie. Najlepszy polski żużlowiec ciągle porusza się na wózku. W wyniku tego zdarzenia 46-latek uszkodził dwa kręgi, ucierpiał też rdzeń kręgowy. Były żużlowy mistrz świata wierzy jednak, że stanie na nogi. Ma też konkretny cel - start w Rajdzie Dakar.
- Dakar to miała być przygoda kończąca moją karierę, aby pokonać te wszystkie przeciwności pustynne i sprawdzić się w innych okolicznościach. To wszystko było zaplanowane. Być może to się już nie stanie. Jakby się stało, to przy zdrowiu, które po raz kolejny by mi sprezentowano, na pewno bym podjął tę rywalizację - powiedział wychowanek Polonii Bydgoszcz w "Dzień Dobry TVN".
Kciuki za Golloba trzyma Krzysztof Cegielski, który przeżył podobny dramat. Był jednym z lepiej zapowiadających się polskich żużlowców, jednak w 2003 roku w Szwecji uczestniczył w karambolu, w którym uszkodzeniu uległ jego kręgosłup. Po wielu latach żmudnej rehabilitacji, udało mu się stanąć na nogi. Cegielski w jednym z wywiadów przyznał, że wierzy w Golloba i jest przekonany, że Polak wystartuje w Dakarze.
- Gdyby tak się stało, to jego też zabiorę na Dakar i pojedziemy w dwójkę. Wiara czyni cuda. Jestem tego samego zdania. Poddanie się to najłatwiejsza rzecz. Jestem przygotowany na rzeczy, które mnie czekają i które chcę spróbować - dodał Gollob.
ZOBACZ WIDEO Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"
Gollob w swojej karierze wielokrotnie zmagał się z kontuzjami. Przeżył katastrofę lotniczą, brał udział w poważnym wypadku samochodowym. Zawsze jednak znajdował motywację, aby wrócić na motocykl żużlowy. - Wszystkie rzeczy, które działy się, były przed czymś dla mnie najważniejszym. Tytułem Indywidualnego Mistrza Świata na żużlu. Na 30 trudnych rzeczy, które mnie spotkały w tym sporcie, to może 2-3 były z mojej winy - stwierdził mistrz świata z 2010 roku.
Obecnie 46-latek znaczną część swojego dnia spędza na rehabilitacji. Gollob ćwiczy nawet 12 godzin dziennie. Miesięczne koszty leczenia sięgają nawet 30 tys. zł. Polak nie zamierza się jednak poddawać. - Prawidłowo myślący człowiek rzuca rękawice. Nie wyszło, dziękuję, zaczynam inaczej żyć. W życiu sportowym spotkałem osoby, które pomogły mi w tych trudnych momentach. Były dla mnie wyrozumiałe i pamiętam ich słowa "mamy czas". Tyle ile będziesz chciał jeździć, tyle tego czasu jest. Teraz jestem bez wyjścia. Czas, który pozostał mi do końca życia, poświęcony będzie na to, by wstać z kolan - podsumował.