Do żużlowej szkółki toruńskiego klubu Mariusz Puszakowski trafił dopiero w wieku 18 lat. Barw macierzystego klubu bronił łącznie przez sześć sezonów. Pod kątem statystycznym najlepszy był dla niego 2002 rok, gdy w Ekstralidze miał średnią biegową na poziomie 1,393, jednak wówczas pojechał tylko w sześciu ligowych spotkaniach. Trzy lata później, po powrocie do Torunia, wystąpił już w 17 meczach macierzystego klubu, zdobywając w nich średnio 1,329 punktu na wyścig.
- Zaczęło się tak późno z tego względu, że mieszkam poza Toruniem, a wtedy były inne czasy. Rodzice ciężko pracowali, więc nie miał kto ze mną wybrać się na stadion, ale robiłem sobie rekompensatę jeżdżąc na popularnej "wuesce" po wiosce, ścigając się z chłopakami. Jedno ze zdjęć było przepustką do spróbowania sił na torze żużlowym w Toruniu. Powiodło się i zostałem pełnoprawnym szkółkowiczem - tłumaczy urodzony w Golubiu-Dobrzyniu żużlowiec w rozmowie z ddtorun.pl.
Puszakowski w tym roku skończy 40 lat, więc jest już na końcowym etapie swojej żużlowej kariery. Nie da się ukryć, że mogła ułożyć się ona zdecydowanie lepiej. - Żałuję może nie tego, że tak późno zacząłem starty w szkółce, ale tego że tak potoczyła się moja początkowa kariera, bo nie traktowałem tego zbyt poważnie. Całe moje zadowolenie i satysfakcja z tego, że byłem zawodnikiem i mogłem przebywać z żużlowcami już była czymś wielkim i nie do końca wykorzystałem swój potencjał. Było minęło - wyjaśnia Puszakowski.
W najbliższym sezonie wychowanek Apatora Toruń będzie bronił barw KSM Krosno.
ZOBACZ WIDEO: Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"
Powodzenia Mariusz.
:-)