Końcówka sezonu 2017 dla zielonogórskich kibiców była bardzo emocjonująca... i to nie tylko ze względów sportowych. Fani klubu z Winnego Grodu spotkali się z prawdziwą huśtawką nastrojów w związku z ruchami klubu na rynku transferowym. Zaczęło się od odejścia Jarosława Hampela. Ten transfer jednak odbył się z klasą, czyli po jednym z meczów klub oraz zawodnik poinformowali o zakończeniu współpracy. Zdecydowanie inna atmosfera towarzyszyła natomiast odejściom Jasona Doyle'a oraz Marka Cieślaka.
Z perspektywy czasu zastanawiająca jest strategia komunikacyjna klubu, który jednoznacznie informował o tym, że zarówno Doyle, jak i trener Cieślak zostaną w drużynie na 2018 rok. Zachowanie włodarzy Falubazu Zielona Góra komentuje profesor Waldemar Rydzak z Katedry Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu oraz prezes agencji Prelite Public Relations.
- Wypuszczane komunikaty na temat statusu transferowego australijskiego mistrza świata, jak i trenera polskiej reprezentacji mogły być elementem nacisku ze strony Falubazu Zielona Góra. W opinii kibiców budowana była ich przynależność klubowa, co miało przełożyć się na podpisanie przyszłych kontraktów. Jest to jeden z podstawowych mechanizmów negocjacyjnych. Jak wiadomo każdy styl ma swoje wady i zalety. W tym przypadku nie zakończył się on zamierzonym sukcesem - mówi prof. Rydzak.
- Warto zwrócić uwagę na przekaz wypowiedzi medialnych trenera Marka Cieślaka, który jednoznacznie nie deklarował pozostania w klubie, a co więcej raczej starał się omijać jakiekolwiek deklaracje. Natomiast już po podpisaniu kontraktu z Włókniarzem Częstochowa trener zwrócił uwagę na to, że o tym kierunku myślał od roku i gdyby nie obowiązująca go umowa w Zielonej Górze, to najpewniej zdecydowanie wcześniej zmieniłby klub. Tym samym, wskazał na pewne problemy w pracy z zielonogórską ekipą - zwraca uwagę prof. Rydzak.
O ile klub przygotował się na odejście Jarosława Hampela w taki sposób, że w jego miejsce ściągnął swojego wychowanka Grzegorza Zengotę, to fiasko negocjacji z Australijczykiem oraz trenerem Cieślakiem zmusiło klub do podjęcia alternatywnych decyzji personalnych. Zielonogórzanie postawili na zawodzącego dotąd w PGE Ekstralidze Kacpra Gomólskiego oraz postanowili skupić się na szkoleniu młodzieży. Natomiast na pozycji trenera zatrudnili barwnego Adama Skórnickiego. Czy te ruchy władz klubu pozwoliły uratować kryzysową sytuację?
- Przede wszystkim klub kupił sobie czas. Stawiając na młodzież ciężko oczekiwać natychmiastowych efektów, dlatego rozliczenie decyzji pod względem sportowym będzie mogło nastąpić najwcześniej na koniec przyszłego sezonu. Wizerunkowo już teraz wygląda to na dobrą zagrywkę. Przeglądając fora internetowe można zauważyć, że opinia na temat klubu wiele nie ucierpiała, a głównie pojawiające się wątki to krytyka zachowania trenera - mówi prof. Rydzak.
Specjalista ds. PR zwraca uwagę na przekaz konferencji zielonogórskiego klubu. -Szczególnie należy skupić się na wydźwięku komunikatu, w którym Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra informuje, że przeznaczy na szkolenie młodzieży milion złotych. Dwukrotnie wyższa kwota niż ta, którą wydają pozostałe szkółki to sygnał, że w Winnym Grodzie były zaniedbania i klub musi nadgonić stracony czas. Odczytać to można jako samokrytykę do wcześniejszych działań i chęć spełnienia oczekiwań części kibiców - dodaje prof. Rydzak.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
Paradoksalnie, utrata czołowych zawodników może dla klubu być korzystna również pod względem sponsorskim. Biorąc pod uwagę fakt, że sponsorzy żużlowi w dużej mierze to firmy osadzone w konkretnych regionach Polski, z którymi chcą być identyfikowane. - Sponsor buduje swój wizerunek w odniesieniu do pieniędzy, które wnosi do sportu w kontekście danych cech. Ogólnie żużel powoduje skojarzenia marki, m.in. z rywalizacją, mocą, emocjami. Jednak dzięki postawieniu na szkolenie przez klub młodzieży, sponsor zyskuje identyfikację marki z rozwojem, regionem, młodzieżą, wspieraniem talentów, itd. W ten sposób Falubaz Zielona Góra otworzył sobie furtkę do pozyskania nowych partnerów stawiających na rozpoznawalność w regionie lub na społeczną odpowiedzialność biznesu - komentuje prof. Rydzak.
Jak w takim razie można podsumować działania wizerunkowe zielonogórskiego klubu w ostatnich miesiącach? - Z perspektywy widza, aby dokonać subiektywnej oceny można podzielić wydarzenia na dwa etapy - negocjację kontraktów oraz okres po okienku transferowym. Pierwszy z nich można określić negatywnie, jednak należy pamiętać, że wtedy nie wszystko zależało wyłącznie od klubu. Natomiast w drugim przypadku, kiedy klub miał pełną kontrolę nad wydarzeniami, wydaje się, że wszystko zostało przeprowadzone prawidłowo. Co najważniejsze, obecnie obrana przez klub strategia otwiera mu drogę komunikacyjną zarówno w przypadku utrzymania się zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej, jak i w przypadku spadku do niższej ligi - podsumowuje prof. Rydzak.