Trener Robert Kościecha kłamie. Juniorzy Get Well nie zrobili postępu

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Robert Kościecha na treningu Get Well
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Robert Kościecha na treningu Get Well

Robert Kościecha po 2 latach przestał być trenerem Get Well. Nam tłumaczył, że stało się tak, choć pracował dobrze, a juniorzy zrobili postępy. - To nieprawda. Jakby zrobili postępy, to Get Well nie jechałby w barażu - komentuje Wojciech Dankiewicz.

Robert Kościecha po rozstaniu z Get Well Toruń powiedział nam, że młodzież była zadowolona ze współpracy z nim, jako trenerem. Przyznał też, że jego podopieczni zrobili postępy. Zdaniem Kościechy o jego odejściu zadecydowała postawa menedżera Jacka Frątczaka. Zdradził, że ich relacje nie były najlepsze. Dodał też, że o szkoleniu może powiedzieć więcej, niż osoba, która nigdy nie siedziała na motocyklu. Frątczak nie siedział, jest teoretykiem, więc do niego skierowana była ta uwaga.

Menedżer Get Well nie chce się wypowiadać na temat słów Kościechy. - Bez komentarza - ucina, choć jeszcze w trakcie sezonu 2017 chwalił swojego bliskiego współpracownika.
W klubie słyszymy, że były już trener, zamiast wylewać gorzkie żale, powinien zrobić rachunek sumienia. Przekonują, że wygasł jego kontrakt, ale przecież mógł złożyć CV, gdy w listopadzie ogłaszano konkurs na stanowisko szkoleniowca prowadzącego szkółkę. Dodają też, że Kościecha nie powinien się żalić na trudne kontakty z Frątczakiem, bo z jego poprzednikiem też ponoć nie umiał znaleźć wspólnego języka.

Wojciech Dankiewicz, ekspert nSport+, w tym sporze staje po stronie Frątczaka. - Jeśli pyta mnie pan, czy juniorzy Get Well zrobili w 2017 roku postępy, to odpowiadam, że nie zrobili - mówi Dankiewicz. - Gdyby tak było, to Get Well wygrałby więcej meczów i nie musiałby się ratować w barażach. Kilka spotkań przegranych niewielką różnicą, to są te mecze, gdzie zabrakło wsadu juniorów. Warto też wspomnieć, że po sezonie wyszła sprawa nadwagi Daniela Kaczmarka. Takie rzeczy zawsze obciążają trenera.

- Natomiast teoria, że jak ktoś nie siedział na motocyklu, to ma siedzieć cicho, bo wie mniej, jest wyjątkową bzdurą - komentuje Dankiewicz. - Piętnaście lat temu patrzyliśmy dziwnie na tych, co nie jeździli, ale trenowali. Ja też nigdy w życiu nie chciałem być trenerem, bo nie siedziałem na motocyklu. Jednak żużel ewoluuje. Dziś menedżer to instytucja, człowiek koordynujący pracę sztabu ludzi, czyli psychologa, dietetyka i trenera. Frątczak nie musi mieć za sobą żużlowej przeszłości, żeby móc prowadzić zespół.

ZOBACZ WIDEO Z 1:5 na 4:2. W finałowym biegu na Motoarenie działo się!

Źródło artykułu: