"Na pełnym gazie" to cykl felietonów Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca, trenera, ale i też cenionego eksperta.
***
Na wstępie wrócę do tego, że w zamian za Drużynowy Puchar Świata zdecydowano się na parowe mistrzostwa świata. Moim zdaniem w pewnym sensie światowe władze chciały w ten sposób wyrównać szanse. Każde liczące się w żużlu państwo dwóch zawodników znajdzie, aby dorównali oni umiejętnościami Polakom. Szanse innych nacji w starciu w parach wzrosną.
Zaskoczył mnie natomiast wybór miejsca finału. Podtrzymuje swoje zdanie na temat wrocławskiego toru z zeszłego roku. W ogóle nie sprzyja on widowiskowej jeździe. Tam zdecydowanie najważniejszy jest start. Najczęściej po jednym okrążeniu można zakończyć cały bieg.
Pamiętam co mówiono, gdy remontowano stadion i budowano tor. W wypowiedziach ludzi rządzących wrocławskim żużlem była gwarancja, że tor będzie sprzyjał walce i stanie się jednym z najbardziej widowiskowych w Polsce. Stało się jednak odwrotnie. Widowiska tam nie ma, zawodnicy jeżdżą gęsiego. Chyba, że któryś z nich popełni błąd z przodu to ten z tyłu jest w stanie zmienić pozycję. Dlatego jestem zaskoczony, że finał odbędzie się akurat na tym stadionie, bo przecież wiemy, że w Polsce są obiekty, na których jest mnóstwo żużlowych emocji.
Jeżeli jednak taka decyzja już zapadła to trudno. Będziemy się mogli jedynie cieszyć z lokaty naszych zawodników, bo wierzę w to, że Polacy w parach wygrają. Widowiska natomiast raczej nie będzie, chyba, że po tym minionym sezonie coś na wrocławskim torze się zmieni. Mam tutaj na myśli nawierzchnię, bo geometria nie jest tak ważna. Istotna jest nawierzchnia i jej przygotowanie w taki sposób, aby na całej szerokości owalu można było się ścigać. Oby tak się stało. Jeśli zostaną te same warunki, jakie były w minionym sezonie to wątpię, abyśmy byli świadkami widowiskowej jazdy.
Jan Krzystyniak
ZOBACZ WIDEO Finał PGE Ekstraligi to był majstersztyk w wykonaniu Fogo Unii
Tylko siwe włosy Pana Jana chronią go przed słowami na jakie zasługuje. Trz Czytaj całość