Zawody Speedway of Nations zajmą w tym roku miejsce Drużynowego Pucharu Świata. Zadowolony nie jest z tego na pewno trener Marek Cieślak, który już wcześniej krytykował regulamin nowych rozgrywek. Poza tym, opiekun kadry doskonale wie, że czekają go trudne wybory. W reprezentacji jest wielu świetnych żużlowców, a we Wrocławiu będzie mogło pojechać tylko dwóch. - Na pewno będzie mi trudniej, chociaż wybory czwórki na DPŚ też były zawsze specyficzne - mówi w rozmowie z naszym portalem.
- Przedsmak tego, co będzie teraz, był w ubiegłym roku na World Games. To też były parowe zawody. W tym sezonie czeka mnie duże wyzwanie. Będę brać pod uwagę wiele czynników, między innymi, jak kto czuje się na torze we Wrocławiu. To jest obiekt dla startowców, więc ten element będzie odgrywać dla mnie ważną rolę - podkreśla trener kadry.
Eksperci obawiają się o atmosferę w kadrze i snują już teorie, że po wyborach Cieślaka wielu zawodników będzie niezadowolonych. - Nie mogę się czymś takim w ogóle kierować. Takich rzeczy nie da się uniknąć. Nie jestem w stanie wszystkim dogodzić, a poza tym to nie ja wymyślałem regulamin. Mamy z czego wybierać, bo w pewnym momencie podjęliśmy właściwe decyzje, dając szansę młodym zawodnikom. Zrobiliśmy dobrą robotę i dlatego mamy szeroką kadrę. Teraz spotkała nas w pewnym sensie kara. Senator Komarnicki całkiem fajnie to podsumował, odnosząc się do skoków narciarskich. Skacze czterech i jedna drużyna ciągle wygrywa, więc ktoś mógłby wpaść na pomysł zmiany regulaminu. Takie coś spotkało nas - wyjaśnia.
- A co do atmosfery i urażonej dumy, to o tym mówią dziennikarze i specjaliści od żużla. Ubiegłoroczny przykład Jarka Hampela pokazuje, jak powinien zachować się prawdziwy dżentelmen. Nie jechał, a cieszył się z drużyną ze złotego medalu. Wielka klasa. W kadrze nie może być obrażalskich. Ostatnio oglądałem mecze piłkarskiej Ligi Mistrzów. Kiedy spojrzałem na ławkę rezerwowych, to zobaczyłem tam wielu znakomitych graczy. Czy któryś z nich był obrażony na trenera? Nie, bo nie na tym polega profesjonalny sport - podkreśla Cieślak.
Trener ma świadomość, że przed samymi zawodami wiele osób może na niego naciskać i wpływać. Już teraz daje jednak wyraźnie do zrozumienia, że nie życzy sobie "dziwnych" telefonów z radami na temat składu reprezentacji. - Wszystko jest w rękach, nogach, kołach i silnikach zawodników. Nie ma znaczenia, kto za nimi stoi. Nie będę się sugerować nazwiskami, wpływami ani radami. W tej sprawie nie warto do mnie dzwonić. Szkoda telefonu i pieniędzy. Pewnie nie będę w ogóle odbierać takich połączeń. Co do wyboru ostatecznego składu, to liczę, że będę mieć nosa, a ten jest dość dobrze wyrobiony, bo mam pod opieką sporo psów - podsumowuje w swoim stylu Cieślak.
ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"