Po co oni to robią? Łamią kości, narażając kluby na milionowe straty

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Piotr Pawlicki (z lewej) w GP Australii.
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Piotr Pawlicki (z lewej) w GP Australii.

Żużlowcy lubią cross. Mówią, że dzięki temu są lepiej przygotowani do sezonu. Cross to jednak także kłopoty. Maciej Janowski rok temu złamał obojczyk, teraz Piotr Pawlicki uszkodził kostkę. Tomasz Gollob po treningu na crossie wylądował na wózku.

Żużlowcy Fogo Unii Leszno od kilku dni trenują na crossie w hiszpańskim Lloret de Mar. Niedzielne zajęcia zakończyły się fatalnie dla Piotra Pawlickiego. Zawodnik mistrza Polski, bohater ubiegłorocznych finałów, skręcił sobie kostkę i w poniedziałek przeszedł chirurgiczny zabieg w klinice Red Bull’a (sponsor Pawlickiego) w Barcelonie.

Świeża sprawa z kontuzją Pawlickiego prowokuje do dyskusji nad sensem treningów na crossie. - Moim zdaniem profesjonalny zawodnik powinien unikać ryzyka - mówi prezes Betard Sparty Wrocław Andrzej Rusko. - Jak ktoś mnie pyta dlaczego, to odpowiadam Robert Kubica i rajdy. Dla naszego kierowcy to był trening uzupełniający do Formuły 1. Wiemy, jak to się skończyło.

Także Karol Ząbik, trener juniorów Get Well Toruń, nie jest przekonany do treningów żużlowców na crossie. - Tym bardziej że młodemu zawodnikowi ciężko jest zachować chłodną głowę - mówi Ząbik. - Pamiętam, jak w 2007 roku, poczułem adrenalinę przed startem ligi, poniosło mnie na treningu i złapałem głupią kontuzję. Jeśli żużlowiec jeździ na crossie na maksa, to nie ma to sensu. Zwłaszcza że klub wykłada grube miliony na to, by osiągnąć w sezonie sukces. Kiedy ważne ogniwo wypada, to o dobry wynik jest trudniej.

Są jednak eksperci, którzy przekonują, że uciekanie od crossu nie ma sensu. - Trzeba tylko zachować umiar - podkreśla trener Cash Broker Stali Gorzów Stanisław Chomski. - To, co stało się Pawlickiemu, jest nieszczęśliwym wypadkiem. Zawodnik może sobie skręcić nogę, biegając na sali gimnastycznej. Wypadki chodzą po ludziach.

ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"

O rozsądek apeluje też Piotr Żyto, szkoleniowiec OK Kolejarza Opole. - Wiadomo, że jak trenuje grupa, to ciężko jest nad tym zapanować. Młodzi się podpalają, każdy chce skoczyć dalej i wyżej na górce. Jednak nie ma innego wyjścia, bo dla żużlowca cross jest świetnym treningiem uzupełniającym. W trakcie jazdy mocno pracują pewne partie mięśni. Zawodnik po zimie spędzonej na crossie lepiej wchodzi w sezon. Trzeba na crossie jeździć tak, żeby minimalizować ryzyko - komentuje Żyto.

Zdaniem Krzysztofa Cegielskiego, byłego żużlowca, każda następna kontuzja będzie jednak prowokowała rozmowę o zasadności treningu na crossie, ale nie ma niczego w zamian. - Gdybyśmy mogli jeździć zimą do Australii i tam ścigać się na żużlu, to nie byłoby problemu - mówi Cegielski. - Cross daje obycie z motocyklem, prędkością, zawodnik nabiera sił. Boję się jednak, że jeśli będą się powtarzać takie sytuacje, jak z Pawlickim, to za chwilę ktoś podniesie temat zakazu jazdy po wertepach.

Wielu działaczy mówi po cichu, że nie miałoby nic przeciwko takiemu zakazowi. Ząbik dowodzi z kolei, że motocross można by zastąpić jazdą na pit-bike’ach. - Znam coraz więcej zawodników, którzy chwalą taką formę przygotowań - mówi, a Cegielski dodaje: - Oczywiście, że bez crossu tez można się przygotować do jazdy na żużlu. Łatwe to nie będzie, ale można. Z drugiej strony pamiętajmy, że to są żużlowcy, ludzie szukający mocnych wrażeń. Jak kadra była ostatnio w Zakopanem, to wchodzili z deskami pod pachą na Kasprowy. Adrenalina wzięła górę. Jeśli więc nie będzie crossu, to znajdzie się inne zagrożenie.

- Profesjonalny zawodnik musi jednak unikać niepotrzebnego ryzyka - tłumaczy Rusko. - W końcu naraża nie tylko siebie, ale i klub. I musi pamiętać, że środki na funkcjonowanie drużyny nie jest łatwo zebrać.

Niektórzy menedżerowie drużyn w treningowych zaleceniach zwracali zawodnikom uwagę, żeby cross zastępowali jazdą na pit-bike’ach. A jeśli już koniecznie chcą motocrossu, to żeby jeździli na w miarę prostym terenie, a od profesjonalnych i ciężkich torów trzymali się z dala. Zwłaszcza że jak mówi obyty z motocrossem młody Jakub Miśkowiak - żużel jest łatwiejszy od crossu. Trening, w którego trakcie żużlowiec zachowuje się niczym motocrossowiec, jest dla niego bardzo niebezpieczny. Warto pamiętać o tym, że kariera Tomasza Golloba, który z motorami czynił cuda, zakończyła się na niewielkim i raczej łatwym pagórku.

Źródło artykułu: