Wychowanek Zdunek Wybrzeża Gdańsk do tej pory raczej nie wykazał się niczym szczególnym. W lidze z trudem zdobywał punkty, nawet w wyścigach młodzieżowych. Zawody juniorskie potrafiły wyjść mu nie najgorzej, ale często miał bardzo niedoświadczonych, stawiających pierwsze kroki rywali. W październiku spadła na niego fala krytyki po dwóch upadkach w meczach barażowych z Get Well Toruń. Rywale w obu przypadkach jechali na 5:1, a Aureliusz Bieliński upadał przez nikogo nieatakowany. Zarzucano mu umyślne działanie.
- Gdybym nie widział w nim potencjału, to nie zapraszałbym go do składu - mówi Mirosław Kowalik, który również zamienił Gdańsk na Rzeszów. - To mądry chłopak. W Wybrzeżu i tak wiele udało nam się nadrobić. Może na drugoligowym poziomie będzie mu trochę lżej. Co prawda został mu ostatni rok w juniorach, ale przy dobrym sprzęcie i odpowiednio przepracowanej zimie jak najbardziej stać go na kilka punktów w meczu - dodał.
W ostatnich miesiącach żużlowiec urodzony 1997 roku przeżył osobistą tragedię. Stracił bowiem ojca, który był dla niego bardzo ważny. - Myślę, że dalsza przygoda ze sportem pomoże mu to przetrwać. To bardzo przykry temat. Wiem, że mocno to przeżył. Byliśmy na obozie i mieliśmy okazję o tym porozmawiać. Wydaje mi się, że kariera żużlowa pozwoli mu trochę oderwać się od tych myśli. Może ojciec z góry mu będzie kibicował - twierdzi były zawodnik Polonii Bydgoszcz.
Starty w Rzeszowie to zatem dla Bielińskiego spora szansa na udowodnienie, że jednak drzemie w nim potencjał. W tego żużlowca wierzy także Marcin Janik, wiceprezes spółki. Jeśli będzie w stanie dokładać choćby kilka punktów w meczu, być może jego kariera nie będzie musiała skończyć się wraz z przejściem do grona seniorów.
ZOBACZ WIDEO Messi królem rzutów wolnych. Barcelona zmierza po tytuł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
dyscyplinarne kary powinien miec potrezne