Tomasz Lorek zaprasza na mecz w Wolverhampton

Aż trudno uwierzyć, że Wilki z Wolverhampton tak świetnie radzą sobie w sezonie 2009! Wszak przed rokiem mogły zostać skazane na niebyt w głębokich kniejach i w dąbrowach - zespół z Monmore Green musiał walczyć o utrzymanie się w Elite League w dwumeczu z Edinburgh Monarchs.

Metamorfoza była możliwa za sprawą przemeblowań w składzie Wilków. Do zespołu wrócił duet zawodników, którzy duchowo przynależą do Wolverhampton: Peter Karlsson i Adam Skórnicki. Szwedowi w grudniu stuknie 40 lat, ale gdy pokonuje wiraże toru w Monmore Green, przyklejony jak zawsze do krawężnika, wydaje się jakby niedawno zdał egzamin na licencję "Ż". Uczynny, miły i skromny Szwed zanotował swój największy sukces podczas Grand Prix Niemiec w Pocking w 1996 roku kiedy awansował do ścisłego finału zajmując w nim 2 miejsce, tuż za plecami "profesora" Hansa Nielsena. W parkingu pomaga mu polska "złota rączka" - zdolny mechanik rodem z Rzeszowa - Dariusz Piela.

Speedway na Monmore Green bez Adama Skórnickiego smakuje jak lizanie cukierków przez szybę. Indywidualny Mistrz Polski jest bezgranicznie zakochany w kulturze brytyjskiej. - Anglia sprawia, że czuję się wolnym człowiekiem. Na Wyspach odkryłem, że fajnie jest spać godzinę na podłodze zgięty jak embrion, w kolejnej godzince przesiadam się na krzesełko i drzemię sobie na nim słodko. Później spotyka mnie niebywały luksus - dwie godziny chrapania w samolocie. Lotniska brytyjskie a'la Stansted są dla mnie szkołą życia. Nigdy w karierze nie miałem szczęścia do pieniążka, kasa jakoś nie trzyma się mej kieszeni, ale zawsze trafiałem na oddanych mi ludzi, którzy pomagali w trudnych sytuacjach. Od lat stawiam sobie za wzór Amerykanów jeżdżących w Anglii. Przylatują z Kalifornii z kaskiem, parą gogli i majtkami na zmianę, zaczynają od zera, a później robią wynik, uczą się żużla i bawią się. Odkrywają, że żużel to wcale nie jest tylko świetny sprzęt, sukces w tym sporcie zależy od jazdy z serduchem i z głową - mówi popularny "Skóra". Adama drażnią opinie o rzekomej utracie renomy brytyjskiego speedwaya. - Żużel na Wyspach to wciąż zacny uniwersytet. Tak mi się wydawa (śmiech), tak jest w istocie. Mimo braku najlepszych jeźdźców na świecie, wciąż jest to uniwersytet, do którego warto uczęszczać. Nikt nie musi tu spędzać całego żywota, ale jeśli chcesz zostać mistrzem świata i poczuć wyjątkowy klimat - nie ma lepszej gleby od angielskiej na rozkwitanie talentu. Nie interesuje mnie to co mówi się w Polsce na temat poziomu ligi brytyjskiej - ci mędrcy nie spędzili tutaj 10 lat jak ja i nie bardzo mają pojęcie o czym mówią.

Tegoroczny sezon jest dziesiątym w karierze "Skóry" na Wyspach. Adam ma nadzieję, że będzie pierwszym Polakiem w historii, który doczeka się imprezy rocznicowej w Anglii, tzw. testimonialu. A wszystko zaczęło się od wyjazdu Adama do Afryki. Zobaczył na ścianie zdjęcie Afrykańczyka Deana Prinsloo jadącego po angielskim torze i rozmarzył się zawadiacko: - Kurcze, skoro taki gość może latać w Anglii, to dlaczego ja miałbym nie spróbować…? I zakosztował tego owocu, a dziś jeśli "Skórze" zabraknie na paliwo, to kibice z Wolverhampton zrobią zrzutkę na pełny bak i kufelek ciemnego z pianką w pubie po meczu… Z Iron Maiden w tle…

W drużynie Wilków zobaczymy lidera klasyfikacji Grand Prix - Szweda Fredrika Lindgrena, który błyszczał na inaugurację mistrzostw świata w czeskiej Pradze. "Freddie" nie będzie miał jednak łatwo - po drugiej stronie barykady stanie ekipa pszczół. Chris "Bomber" Harris, zwycięzca GP w Cardiff w 2007 roku to wielki talent. Jego triumf na Millennium Arena oglądał kierowca F1, Lewis Hamilton i był tak wzruszony, że nie wahał się o tym wspomnieć dziennikarzom na torze w Silverstone. Ponadto Pszczoły mają w składzie świetnego Eda Kennetta, wydartego zimą z Eastbourne, rzetelnego kangura Rory Schleina i młodego gniewnego z USA - Ricky Wellsa. To będzie wspaniałe widowisko: Wolverhampton - Coventry. Zapraszamy do Polsatu Sport Extra w poniedziałek, 4 maja o godz. 20.30.

Tomasz Lorek

Komentarze (0)