Są tacy, którzy wygrywają starty, są tacy, którzy walczą na torze - komentarze po meczu GTŻ Grudziądz - PSŻ Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tym razem, to miłośnicy żużla w Grudziądzu mogli cieszyć się z wygranej gospodarzy 54:38. Jednak szanse na zdobycie bonusa przez poznański zespół wydają się jeszcze realne.

Zbigniew Jąder (trener PSŻ Poznań): Cóż. Wynik mógł być lepszy. Liczyłem nawet na zwycięstwo, chociaż byłaby to trudna sprawa, ale dużo punktów pogubiliśmy w dzisiejszym meczu. Wiele razy moi zawodnicy tracili punkty. Jadąc na 3:3 spadali za plecy rywali. Także było dużo błędów, były upadki, no i troszkę pechowo... Był to dla nas bardzo brzydki mecz. Żadnego zawodnika z mojej drużyny nie wyróżniam. Czasami w sporcie zawodnikom może wydawać się, że są na najwyższym szczeblu drabiny, a w pewnym meczu okazuje się, że jest on dopiero na pierwszym... I tak to dziś u niektórych wyglądało.

Robert Kempiński (trener GTŻ Grudziądz): Mecz nie ułożył się po naszej myśli. Mogliśmy spokojnie wygrać 60:30, jak nie wyżej. Przegraliśmy sromotnie złotą rezerwę. Zdarzały się zawodnikom błędy. Niestety czasami bywało tak, że zawodnik przewracał się w momencie, gdzie nie był przez nikogo atakowany. Nie zachwycił Schlein, chociaż trzeba spojrzeć, kto jakie punkty zdobywa. Schlein w swoim pierwszym biegu zdobywa dwa punkty, ale trzeba zwrócić uwagę, że pomaga koledze z drużyny. Przymyka gaz i wypuszcza Artura do przodu. Jednak w biegach nominowanych pojechali ci, którzy według mnie byli w meczu najlepsi. W programie widać było, komu się występ w biegach nominowanych należał. Ferjan, Allen, Staszek no i Brzozowski. Kamil pojechał dlatego, że w dwóch startach zdobył trzy punkty z dwoma bonusami. Naturalnie nie można wykluczyć, że gdyby pojechał Mroczka, nie miałby szans na odniesienie zwycięstwa.

Matej Ferjan (GTŻ Grudziądz): Tor był dzisiaj nieco inaczej przygotowany i mieliśmy na początku małe problemy z ustawieniami, ale z czasem udało nam się dostosować do warunków i było dobrze. Najważniejsze, że wygraliśmy. Kolejny mecz mamy w Rybniku. Mam nadzieję, że cała drużyna tak jak dzisiaj będzie zdobywać punkty. O punkty będzie na wyjeździe bardzo ciężko, ale najważniejsze, żeby wygrywać mecze u siebie.

Rafał Trojanowski (PSŻ Poznań): Mecz na pewno mógł się podobać kibicom. Moja postawa niestety trochę w kratkę. Pogubiłem się w jednym biegu. Później było dość dobrze. Punkty straciłem, gdy już na starcie zostałem pod taśmą. Motocykl niestety zawiesił się na koleinie, zostałem przyblokowany do płotu i nie miałem miejsca na kontynuowanie biegu. Trudno powiedzieć jak będzie w rewanżu. Rok temu w Poznaniu poradziliśmy sobie z zawodnikami z Grudziądza. Tamten sezon, to już jednak historia. W Grudziądzu są inni zawodnicy. Będzie ciężko.

Łukasz Jankowski (PSŻ Poznań): W pierwszym biegu udało mi się wygrać start. Niestety Daniel Pytel się przewrócił, później niestety było podobnie. Następnie zatarł mi się motocykl, a maszyna zapasowa nie spisywała się najlepiej. Spod taśmy udawało się wychodzić, niestety na wyjściu z łuku nie było najlepiej. Występu nie zaliczę do udanych. Szkoda, że zdarzył się defekt, było wiele upadków. Mieliśmy nawet szansę na wygraną.

Kamil Brzozowski (GTŻ Grudziądz): Przed zawodami bardzo dużo trenowałem, m.in. w Szwecji, Gorzowie. Nie startowałem w meczu w Rzeszowie. Tak zadecydowaliśmy wspólnie z trenerem Kempińskim. Cieszę się, że udało mi się wygrać czternasty wyścig. Wiadomo, że liczy się najbardziej dobro drużyny. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.

Norbert Kościuch (PSŻ Poznań): Zawody w moim wykonaniu dość udane, gdyby nie ostatni bieg... Muszę jednak powiedzieć, że na pewno nie była to moja wina. Potwierdzeniem na to jest zrobione przez fotoreportera zdjęcie, na którym widać, jak Olly Allen "potraktował mnie z łokcia", przez co straciłem panowanie nad motocyklem. Także mówienie, że Kościuch jeździ niebezpieczne jest błędne, bo trzeba patrzeć uważnie na żużel, a nie tylko z perspektywy swojego zawodnika. Przez cztery okrążenia robiłem taki sam atak na pierwszą pozycję. Trzy razy odpuściłem, bo wiedziałem, że się nie zmieszczę. Ale za czwartym razem to ja byłem z przodu, a Oliver Allen widząc, że był minimalnie z tyłu, na wejściu ratował się i uderzył łokciem, przez co straciłem panowanie, zahaczyłem go i skutek był, jaki był. Przykre, bo przez cały wyścig zostawiałem koledze z przeciwnej drużyny miejsce, a on robi takie numery, ręce opadają. Oczywiście ja też mogłem ująć gazu, ale to ja byłem z przodu. Trzeba na torze walczyć. Wiadomo, że Bozia nie obdarzyła mnie dobrymi startami, więc cieszę się, że dostałem w naturze tak waleczną jazdę. Tylko niestety tak to się niekiedy dzieje, że jeśli nie wygra się startu, to później bywa ciężko, jak to mówią z przodu jechać najbezpieczniej. Są tacy, którzy wygrywają starty, są tacy, którzy walczą na torze. Ja należę do tych drugich. Szkoda, że tak się stało, bo do tego momentu zawody były w miarę dobre. Cieszę się, że jestem cały i zdrowy, a sprzęt się naprawi.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)