- Taka była w sumie umowa - mówi nam Krzysztof Cegielski. - Już przed zawodami powiedzieliśmy sobie, że główną parę stworzą Jarek z Emilem. Gdyby działo się coś złego, to Janusz miał wejść do gry. Wszystko szło jednak bardzo dobrze, więc nie było sensu zmieniać - dodaje menedżer żużlowca.
Janusz Kołodziej pojawił się jednak ostatecznie na torze. Team Fogo Power zdecydował się na ten ruch, kiedy miał już zapewniony udział w półfinałach. - Przejechaliśmy się, a później postanowiliśmy wrócić do wcześniejszego rozwiązania, czyli tej podstawowej pary. Inna sprawa jest taka, że z kolejnym startem Janusza nie byłoby problemu - przekonuje Cegielski.
- Ta ekipa świetnie się dogaduje, bo tworzą ją zawodnicy startujący w jednej polskiej drużynie. Bardzo dobrze się znają i są dla siebie uprzejmi. Nigdy nie było kłótni o wyścigi. Powiem więcej, Emil i Jarek byli gotowi oddać Januszowi kolejny bieg. On sam uznał jednak, że powinni wystartować ci, którzy przejechali całe zawody. Nie pchaliśmy się na siłę i w sumie chyba na dobre to wszystkim wyszło, bo udało się wygrać turniej - podsumowuje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Gorące ambasadorki One Sport, czyli SEC Girls
Dostal bieg,zeby na darmo nie jechal i tyle.