Co się więc stało z będącym w "gazie" od początku rozgrywek Januszem? - No właśnie za bardzo to nie wiem, w poprzednim tygodniu odbyłem trzy treningi i na każdym sprzęt zachowywał się inaczej, a najciekawsze, bo nie robiłem żadnych korekt. Podczas meczu znów było totalnie co innego. O silnikach wiem tylko jedno, że są za słabe i tak po prawdzie nie wiem co zrobić, aby były mocniejsze - informuje wychowanek Unii Tarnów.
Zawodnik podkreśla, że raczej nie jest to wina przygotowania sprzętowego do sezonu, bo zawsze stara się, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik i tak też było tym razem - Na ten sezon kupiłem siedem silników oraz wyremontowaliśmy starsze partie i w każdym brakuje mocy. Na początku sezonu znaleźliśmy to "coś" i widać było, że te motocykle jadą teraz natomiast znowu coś się podziało, że ta wspominana moc uciekła- kontynuuje kapitan "Jaskółek".
Przysłowie mówi, że "tonący chwyta się brzytwy", dlatego Kołodziej w ostatnich dniach pożyczał nawet części od kolegów z zespołu. - Próbowaliśmy ostatnimi czasy wielu rzeczy, doszło nawet do tego, że sprawdzaliśmy osprzęt od innych zawodników. Przykładowo od Patricka Hougaarda wzięliśmy gaźnik i w porównaniu do mnie u niego ta część dużo lepiej pracuje. Wiem, że części są dobrze przez nas przygotowane, ale nie wiem czemu zawodzą - mówi lekko zmartwiony tą sytuacją Janusz Kołodziej.
Jeździec z aspiracjami sięgającymi cyklu Grand Prix krytykę przyjmuje, lecz niezbyt sobie zaprząta nią głowę ponieważ wie, że taka jest rola wymagającego i często złośliwego kibica. - Wiadomo, że na sto osób znajdzie się pewna grupa ludzi, której nie będzie się coś podobało. Już dawno mówiono, że jestem straconym talentem, a jak w pewnych momentach zaczęło iść w dobrym kierunku to wspominano, że zawsze wierzono w moją osobę, a w środku mnie drzemie jeszcze coś z dobrego jeźdźca. Ja naprawdę chcę jechać, ale kiedy nie idzie, pojawia się pewna złość i powątpiewanie w to co się robi z rezygnacją z uprawiania sportu włącznie. Ale to właśnie o to chodzi, aby nie być tchórzem, nie poddawać się i jechać dalej - kończy reprezentant Polski.