Gorzów przywitał Iversena kwiatami i nie tylko. Trudny mecz Duńczyka z Get Well

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Niels Kristian Iversen przed rozmową z Joanną Cedrych z nSport+
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Niels Kristian Iversen przed rozmową z Joanną Cedrych z nSport+

Niels Kristian Iversen w Stali Gorzów jeździł siedem lat. Jesienią przeszedł do Get Well. W nowych barwach debiutował meczem przeciwko byłemu pracodawcy. Ten przywitał go kwiatami i wręczył mu gwiazdę wybitnego reprezentanta Stali.

Niels Kristian Iversen przed rozpoczęciem inauguracyjnego spotkania PGE Ekstraligi otrzymał od prezesa Cash Broker Stali Gorzów Ireneusza Macieja Zmory pamiątkową gwiazdę. Te przyznawane są wybitnym zawodnikom Stali. Takie same otrzymywali żużlowcy podczas listopadowej gali z okazji 70-lecia klubu. Wtedy Iversena już w Gorzowie nie było, a niedzielny mecz był pierwszą okazją do przekazania tej statuetki. Kryterium jej otrzymania było uzyskanie dla Stali co najmniej tysiąca punktów. - Tak naprawdę nie wiem dokładnie ile punktów zdobyłem dla Stali. Jednak to naprawdę przyjemne, że w Gorzowie pamiętają o tym, co zrobiłem dla klubu. To bardzo miłe - przyznał po meczu Duńczyk.

Iversen w sierpniu ubiegłego roku odniósł poważną kontuzję barku na gorzowskim owalu i tak naprawdę mecz Cash Broker Stali z Get Well Toruń był jego pierwszym poważnym testem po tej przerwie. - To był trudny mentalnie dla mnie mecz. Wróciłem w miejsce, gdzie ubiegły sezon zakończył się dla mnie poważną kontuzją. Tak naprawdę dopiero to spotkanie jest moim pierwszym na poważnie. Cieszę się, że mogę wrócić na tor i się znowu ścigać. Mogłem w tym meczu pojechać lepiej, ale zdobyłem tyle punktów, ile zdobyłem - stwierdził żużlowiec toruńskiego klubu.

Goście z Grodu Kopernika już od samego początku mieli w niedzielę pod górkę. W pierwszym biegu upadek zanotował Jason Doyle, który został odwieziony do gorzowskiego szpitala. Torunianie musieli sobie radzić bez mistrza świata. - Było ciężko, bo nie mieliśmy Chrisa Holdera, a dodatkowo straciliśmy Jasona już w pierwszym wyścigu. To zdecydowanie pogorszyło naszą sytuację. Wiadomo, że po jego upadku nastroje w zespole nie były zbyt dobre, ale musieliśmy się pozbierać i walczyć dalej - powiedział.

Na inaugurację PGE Ekstraligi Iversen wywalczył siedem punktów i bonus w pięciu startach. Biorąc pod uwagę, że startował na torze, który zna bardzo dobrze, to można ocenić, że był to średni występ Duńczyka. - Nie był to wybitny wynik w moim wykonaniu. Oczekiwałem od siebie więcej, ale było naprawdę ciężko. Nie do końca byłem pewny przed spotkanie na co mnie stać. Miałem kilka słabych wyścigów, ale były też dobre momenty. Wiem, że może być lepiej - przyznał.

ZOBACZ WIDEO Derby Genui na remis, Karol Linetty z szansą na gola [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]

Iversen miał pojechać w ostatnim wyścigu tego spotkania, ale ostatecznie zastąpił go Jack Holder, który tego dnia również nie mógł narzekać na brak jazdy. - Trener podjął decyzję o zmianie, ale myślę, że była ona słuszna. Coś w końcówce poszło nie tak w moim wykonaniu i nie czułem już tej samej mocy w motocyklu, co na początku. Nie wiem dokładnie co się stało, musimy to sprawdzić - ocenił Duńczyk.

Ostatecznie gorzowianie przed własną publicznością wygrali 54:35. Biorąc pod uwagę brak Jasona Doyle'a, to nie był najgorszy wynik gości. Jednak Iversen wie, że punktów mogło być więcej. - Mogło być lepiej. Myślę, że każdy z nas mógł zdobyć kilka punktów więcej. Zawsze jest ciężko na wyjeździe, ale to dopiero początek sezonu. Jeszcze sporo ścigania przed nami. Musimy patrzeć w przyszłość i jechać jak najlepiej. Osobiście także muszę się poprawić w kolejnym meczu. Wierzę, że potrafię - zakończył.

Źródło artykułu: