Stawianie na żelazny skład nie przyniosło nam na Euro 2012 sukcesów. Podczas turnieju rozgrywanego na boiskach Polski i Ukrainy nie wyszliśmy z grupy, zajmując w niej ostatnie miejsce.
Grupa Azoty Unia Tarnów zdaje się jednak iść śladem drużyny prowadzonej przez Franciszka Smudę. Na inaugurację, w meczu z Falubazem Zielona Góra (47:43) aż prosiło się o zastąpienie Artura Mroczki rezerwowym Wiktorem Kułakowem. Jednak po dwóch słabych biegach trener Paweł Baran, niczym Smuda, dawał mu kolejne szanse.
- Oczywiście, że korciło, aby użyć rezerwy - komentował tamto spotkanie Baran. - Ale wiedziałem też, że Artur ma trudny numer startowy i dwa razy zewnętrzne pola. O ile pierwszy moment wyjścia spod taśmy przegrał wyraźnie, o tyle ten drugi już był dobry. Piotr Protasiewicz poszerzył mu trochę dojazd. Wypchnął go i nasz zawodnik musiał "nawijać" - tłumaczył trener.
- I nie jest tak, że zapomniałem o Wiktorze. Rozmawiamy z zawodnikami w parku maszyn. Wiele razy im pokazywałem, że mam do nich zaufanie. Mroczka przekazał mi, że nie zawiedzie. Było w porządku - bronił dalej swoich wyborów Baran.
Mroczka, mimo słabej jazdy w pierwszym meczu, pojawił się w składzie na pojedynek z Włókniarzem. Musiał, bo kadra tarnowskiego zespołu jest krótka jak pamiętne spodenki prezesa ROW-u Rybnik Krzysztofa Mrozka. Jeśli jednak Mroczka ponownie zawiedzie, to trener będzie musiał wypróbować Kułakowa. Zwłaszcza gdy zechce powalczyć o dobry wynik. W takiej sytuacji nawet danie drugiej szansy słabemu Mroczce może być niewybaczalnym błędem.
Stawianie na Mroczkę w obecnej dyspozycji to jak zabawa odbezpieczonym granatem. W każdej chwili może wybuchnąć w rękach. To nie tylko nasza opinia. W ankiecie za tym, aby wychowanka GKM-u Grudziądz zmienić już po pierwszym wyścigu inauguracyjnego meczu z Falubazem, opowiedziało się aż 84 procent głosujących. Przypadek? Koledzy z zespołu podkreślają, że to fajny chłopak, dbający o atmosferę. Na razie to jednak trochę mało jak na standardy drużyny z najlepszej ligi świata.
W meczu z Falubazem decyzje trenera się jeszcze obroniły. Mroczka dwa razy przywiózł za swoimi plecami wicemistrza świata - Patryka Dudka, a zespół odniósł być może bezcenne zwycięstwo nad rywalem, który podobnie jak tarnowianie jest typowany do rozpaczliwej walki o utrzymanie. Gdyby jednak nadmierne zaufanie do Mroczki skończyło się porażką, nie chcielibyśmy być w skórze szkoleniowca.
Najgorsze jest to, że w przypadku Mroczki nic nie wskazuje na szybką poprawę. W eliminacjach do Złotego Kasku odbywających się w Gdańsku wyjechał on na tor dwukrotnie. Ani razu nie wystartował nawet spod taśmy. W pierwszej próbie jej dotknął, w drugiej zaliczył defekt na starcie. Później wycofał się z turnieju. Trochę dziwne. W końcu rozgrywki dopiero się rozkręcają, żużlowcy narzekają na brak rozjeżdżenia, a reprezentant Unii Tarnów lekką ręką oddał trzy serie rezerwowym.
W formie z sezonu 2017 Mroczka jest wartościowym żużlowcem i ktoś powie, że nie należy z niego rezygnować ot tak po zaledwie jednym spotkaniu. Ok, ale może teraz jest najlepszy moment, aby pokazać, że w ekipie nie ma jazdy za zasługi. Nie ma świętych krów. Trzeba uderzyć pięścią w stół. Zmobilizować do pracy. Wstrząsnąć. Tym bardziej że pod numerem osiem drużyna ma jednego z lepszych rezerwowych w lidze i kisić go właśnie w takich momentach na ławce jest po prostu grzechem. Przy takiej jeździe Polaka ryzyko jest praktycznie żadne. Później można się obudzić już tylko z ręką w nocniku.
ZOBACZ WIDEO Kapitalne ściganie na torze w Daugavpils!
Taką samą jak Peszko wprowadzony za Lewandowskiego.