Stal osłabiona, ale uskrzydlona. W Lesznie pojedzie dla Vaculika

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Szymon Woźniak
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Szymon Woźniak

Choć Cash Broker Stal Gorzów pojedzie w Lesznie bez Martina Vaculika, ekipa z województwa lubuskiego nie położy się przed mistrzami Polski. - Nie jesteśmy podłamani czy zrezygnowani przez tę kontuzję - mówi Szymon Woźniak.

Brązowi medaliści DMP z ubiegłego sezonu w wyjazdowym starciu z Fogo Unią Leszno będą musieli radzić sobie bez Martina Vaculika, który Słowak w meczu Premiership między Swindon Robins a Leicester Lions doznał złamania kostki. Cash Broker Stal Gorzów bez Vaculika pojedzie zresztą nie tylko na stadionie im. Alfreda Smoczyka, ale też w kolejnych spotkaniach żółto-niebieskich. Czeka go bowiem kilka tygodni przerwy.

- Na pewno nie jest to dla nas komfortowa sytuacja i z tego miejsca chciałbym pozdrowić Martina w imieniu całej drużyny i życzyć mu jak najszybszego powrotu do zdrowia. W Lesznie będziemy osłabieni brakiem Vaculika, ale z drugiej strony będziemy uskrzydleni tym, by pojechać właśnie dla niego. Jest początek sezonu, podczas którego łatwiej sprawić niespodziankę. Pojedziemy do Leszna z bojowym nastawieniem. Nie jesteśmy podłamani czy zrezygnowani faktem kontuzji Martina - mówi nam Szymon Woźniak.

W obliczu absencji Vaculika, większy ciężar zdobywania punktów spadnie na barki drugiej linii Cash Broker Stali Gorzów. Nasz rozmówca zapewnia jednak, że nie czuje w związku z tym dodatkowej presji. - Wymagam od siebie takiej jazdy, że kontuzja Martina nie ma nic do rzeczy. W każdym meczu chcę przywozić dla Stali Gorzów dwucyfrowe wyniki. Taki jest mój cel, ale w związku z tym nie czuję żadnej presji. Po prostu mam świadomość tego, że stać mnie na wiele. Chcę znaleźć taką formę, by spełniać swoje założenia - zapewnia mistrz Polski.

Generalnym sprawdzianem dla Cash Broker Stali przed spotkaniem z Fogo Unią Leszno był piątkowy sparing w Zielonej Górze. Woźniak przy Wrocławskiej 69 pojechał dwa naprawdę dobre wyścigi, a w kolejnych miał sporo kłopotów. Jak się okazuje, zawody na domowym torze Falubazu Zielona Góra kosztowały go sporo nerwów.

ZOBACZ WIDEO Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018

- Przede wszystkim cały czas bardzo intensywnie pracujemy nad sprzętem. Gdy po ostatnich treningach w Gorzowie wydawało się, że powoli wszystko zaczyna działać tak, jak powinno, to w Zielonej Górze spotkaliśmy się z kolejnym koszmarnym problemem ze sprzęgłami, kompletnie niezależnym od nas, totalna złośliwość rzeczy martwych. Moi mechanicy podczas piątkowych zawodów wykonali kawał dobrej roboty. Było tak, jakby w ciągu półtorej godziny trzy razy rozebrali i złożyli motocykl. Finał tej walki był taki, że dopiero na ostatni bieg moje sprzęgło zaczęło działać tak, jak powinno. To skończyło się wygranym wyścigiem, z czego jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że w tym sezonie najgorsze mam już za sobą - komentuje Woźniak.

Wychowanek bydgoskiej Polonii w Lesznie będzie chciał zmazać plamę po nieudanym występie na inaugurację PGE Ekstraligi, gdy w meczu z Get Well Toruń zdobył tylko dwa punkty w czterech wyścigach. - To jest początek sezonu, a ja zazwyczaj potrzebowałem trochę czasu, by złapać feeling, by moje odruchy były takie, jak być powinny, by starty zaczęły wyglądać płynnie. A wiadomo, że o wiele łatwiej do tego dojść, gdy motocykle działają prawidłowo. Czasem jest tak, że rozpoczynając sezon wszystko jest tak, jak powinno, a innym razem jest pod górkę. Dla mnie sezon zaczął się z problemami, ale mam nadzieję, że ostatni wyścig z Zielonej Góry był przełomowy - kończy Woźniak.

Autor na Twitterze:
Źródło artykułu: