- Na pewno nie czuję się rewelacyjnie. Jak wiadomo zaliczyłem upadek w lidze szwedzkiej i doznałem złamania kości. W tej chwili mam już wstawione blachy i z pewnością czeka mnie kilka tygodni przerwy. Przeszedłem operację, która polegała na zespoleniu kości. Dzięki temu zabiegowi powinienem szybciej wrócić na tor. Obecnie czekam, by wszystko się odpowiednio zagoiło - powiedział nam na wstępie Robert Kościecha.
Zawodnik Unibaxu nie potrafi jednak sprecyzować, kiedy dokładnie wróci na tor. - Naprawdę nie mam pojęcia. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno będę wiedział coś więcej w przyszłym tygodniu. Wtedy z pewnością wyjaśni się znacznie więcej. Dopiero wyszedłem ze szpitala i teraz czeka mnie rehabilitacja. Muszę jak najszybciej wrócić do pełnej sprawności i wtedy będzie można myśleć o startach na żużlu - tłumaczy.
Trzeba przyznać, że w ostatnich latach Kościecha jest sporym pechowcem. Nie da się bowiem ukryć, że kontuzje bardzo często dotykają zawodnika toruńskiego zespołu. - W żużlu jest tak jak w życiu prywatnym - ktoś ma więcej szczęścia, inni mają go mniej. Ja najwidoczniej zaliczam się do tej drugiej grupy i na pewno trochę z tego powodu ubolewam. Nie mogę jednak nic na to poradzić. Trzeba podnieść głowę, zacisnąć zęby i stawić czoła wszystkim przeciwnościom - powiedział.
W najbliższej kolejce drużyna Roberta Kościechy uda się na spotkanie ligowe do Wrocławia. - Na pewno mamy bardzo duże szanse na zwycięstwo. Toruń sobie na pewno poradzi i odniesie zwycięstwo. Mam przynajmniej taką nadzieję. Bardzo bym chciał, żeby moi koledzy wygrali to spotkanie beze mnie w składzie - dodał na zakończenie.