Koniec z mobbingiem lekarzy? GKSŻ ma na to pomysł

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / karetka na torze żużlowym
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / karetka na torze żużlowym

Zespół Medyczny PZM pracuje nad rozwiązaniem, które ma zwiększyć bezpieczeństwo w trakcie zawodów. Związek chce wprowadzić zewnętrznych lekarzy, bo klubowi ulegają naciskom działaczy i przymykają oko na starty kontuzjowanych zawodników.

Wraca temat lekarzy zewnętrznych na zawodach żużlowych. W GKSŻ liczą, że jeśli zastąpią oni miejscowych lekarzy powiązanych z klubami, to w meczach nie będą już startować zawodnicy połamani i niezdolni do dalszej jazdy. Temat prac Zespołu Medycznego PZM wypływa kilka dni po upadku Janusza Kołodzieja w meczu Fogo Unia Leszno - Falubaz Zielona Góra (56:34). Zawodnik został uznany za zdolnego do kontynuowania zawodów, ale ostatecznie nie wystąpił w żadnym biegu.

- Zespół Medyczny PZM wraz z GKSŻ pracują obecnie nad nową koncepcją zabezpieczenia medycznego w sporcie żużlowym, zwłaszcza w obszarze podejmowania ważnych dla zdrowia zawodników decyzji i podziału kompetencji w tym zakresie. Wkrótce należy spodziewać się przedstawienia nowych rozwiązań - czytamy w mailu, który otrzymaliśmy od Beaty Mass, wiceprzewodniczącej zespołu.

Nie ma tam podanej wprost informacji o lekarzach zewnętrznych, ale z naszych informacji wynika, że to ma być kluczowe rozwiązanie. - Ciekawy pomysł - uważa Sławomir Kryjom, żużlowy menedżer. - Zewnętrzny lekarz nie będzie działał pod presją klubu. Inna sprawa, że ostatnio nie działo się nic takiego, co by uzasadniało taką zmianę. Przypadek Kołodzieja? Tyle, że ja go widziałem spacerującego z karetki do gabinetu lekarza. To, że nie pojechał, było decyzją klubu. Skądinąd słuszną.

- Według mnie forsowanie rozwiązań, które wpłyną na zwiększenie klubowych kosztów, nie ma sensu - komentuje ekspert nSport+ Wojciech Dankiewicz. - Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę wejdziemy w ślepą uliczkę. Bo skoro niezależny lekarz, to może i zewnętrzny kierownik startu, parku maszyn i tak dalej. Wydaje mi się, że powinniśmy raczej wpływać na zwiększenie świadomości tych lekarzy, którzy obecnie pracują. Oni muszą wiedzieć, że jeśli dopuszczą kontuzjowanego zawodnika do jazdy i coś się stanie, to ktoś im nałoży kajdanki na ręce.

- Inna sprawa, że takich sytuacji, gdzie zawodnik ledwo stoi na nogach, ale dalej jedzie w meczu, jest coraz mniej - zwraca uwagę Dankiewicz, a Kryjom dodaje: - Żadna nowa regulacja nie da nam gwarancji, że wszelkie złe decyzje znikną. W Grand Prix wprowadzono oficera medycznego cyklu na cały sezon, który z założenia ma być niezależny. I co? Rok temu dopuścił do jazdy chodzącego o kulach Jasona Doyle’a. Oglądając jego jazdę, stwierdził, że nie jest on niebezpieczny dla rywali.

ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu

Komentarze (44)
avatar
Stelmet_Falubaz
4.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wystarczy kara dla klubu w tym przypadku z Leszna. Czy Leszna się nie rusza? 
avatar
AJ10
4.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To jakieś bajki. Był w zeszłym roku przypadek Kildemanda, który nie był w stanie jechać po upadku, został dopuszczony i wysłał do szpitala Kopcia-Sobczyńskiego. I co? I nic. 
avatar
gorzowianin z Mazowsza
4.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wg mnie sprawa lekarzy niezależnych od Klubów powinna być rozwiązana od dawna. Co do kierowników startów Panie Dankiewicz. Też bym parę groszy nie żałował. Przecież ci kierownicy startu mają za Czytaj całość
avatar
Mariusz Kwiatek
4.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
w takim razie za spowodowanie upadku gdzie zawodnik druzyny przeciwnej zostaje niezdolny do jazdy, obligatoryjnie czerwona kartka aby wyrownac szanse w meczu 
avatar
Toromistrz
4.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To teraz zdolny okaże się niezdolnym za odpowiednią gratyfikacją... Kluby będą musiały mieć teraz dodatkowe walizeczki na meczu :-)