Artur Mroczka nie wytrzymał. "Sędziami powinni być ludzie, którzy siedzieli kiedyś na motocyklu"

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Artur Mroczka na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Artur Mroczka na prowadzeniu

Na wyjściu z drugiego łuku 14. biegu spotkania Unii Tarnów z MRGARDEN GKM-em doszło do kolizji Artura Mroczki i Krzysztofa Buczkowskiego. Sędzia orzekł, że wina za całe zajście leży po stronie żużlowca gospodarzy. Mroczka odpowiedział arbitrowi.

Decyzja arbitra o wyrzuceniu z powtórki Mroczki odbiła się w środowisku dużym echem. Werdykt  skrytykował w niedzielnym magazynie PGE Ekstraligi nawet szef polskich sędziów . Wytknął mu rażący błąd i złą ocenę wypadku.

Nietrudno się domyślić, że obaj żużlowcy trzymali się swoich wersji zdarzeń i żaden nie poczuwał się winnym przerwania pierwszego z wyścigów nominowanych. - Obrałem ścieżkę przy krawężniku, a Krzysiek pojechał w poprzek - przedstawia swój punkt widzenia Artur Mroczka.

- Gdy byłem już motor z przodu, przeciwnik najechał na moje tylne koło specjalnie. Jakie w tym moje przewinienie? Są takie sytuacje, że po kontakcie nie musisz się od razu wywracać. I z czymś na ten wzór mieliśmy właśnie do czynienia w tym zdarzeniu. Wystarczy tylko chcieć utrzymać się na motocyklu - dodaje.

- Wiedziałem, że jest przerwa. Przed czternastą gonitwą nawierzchnia będzie polewana i "chodzić" będzie tylko krawężnik. Krzysiu wyniósł się na środek i siłą chciał utrzymać swoją pozycję. Sam też przy wejściu w pierwszy łuk nie potraktował mnie do końca czysto. Mogłem wykorzystać zasadę tego wirażu, przewrócić się i arbiter nie miałby wyjścia, musiałby powtórzyć w czwórkę. Możliwe, że później to ja znalazłbym się w lepszym położeniu - kontynuował.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Speedway of Nations to szansa dla Rosjan

Nieco inaczej wszystko wyglądało z perspektywy Buczkowskiego. - Złośliwości nie było żadnej. Sportowa walka dwóch ambitnych zawodników. W moim odczuciu arbiter podjął słuszną decyzję. Doszło do kontaktu, wszystko widać było jak na dłoni - odbijał piłeczkę zawodnik MRGARDEN GKM.

Warto zwrócić uwagę, że w starciu uczestniczyło dwóch zawodników pochodzących z tego samego miasta, z tym, że jeden broni barw macierzystego klubu, a drugi zarabia na chleb w Tarnowie. - Faktycznie ciekawa sprawa. Z Arturem nie żywimy do siebie urazy, te relacje zawsze były dobre. Na torze staramy się walczyć fair. Teraz Artur świetnie sobie radzi w Tarnowie i życzę mu powodzenia - mówi Buczkowski.

Na reportażu lokalnej telewizji ZVAMI widoczne jest ujęcie, gdy rozemocjonowany Mroczka wpada do budki umiejscowionej w parku maszyn i próbuje wykonać połączenie do sędziego. Odciągają go do spółki prezes jaskółek Łukasz Sady i trener Paweł Baran. A na końcu za uspokajanie bierze się jeszcze Mirosław Cierniak. - Poprosiłem sędziego o rozmowę. Odpowiedział, że może ze mną dyskutować, ale po zawodach. No to poszedłem do niego. Niestety moje argumenty do niego nie docierały - wyjaśnia.

Na sam koniec zawodnik Grupy Azoty Unii Tarnów podzielił się ciekawym spostrzeżeniem dotyczącym polskich arbitrów. - Myślę, że sędziom brakuje praktyki torowej. Wielu z nich nie siedziało nigdy na motocyklu i nie wiedzą jak to wygląda od środka. Dlatego w mojej opinii zawodnicy mający kiedyś do czynienia z tym sportem byliby lepszymi kandydatami na to stanowisko - wyjaśnia.

Źródło artykułu: