Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Menedżer Get Well zgrillowany, ale to nie koniec (felieton)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Dariusz Ostafiński
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Dariusz Ostafiński
zdjęcie autora artykułu

Pani prezes Ilona Termińska irytuje się tym, że tak dużo i źle pisze się o Get Well. Zastanawia się, czemu dwa inne kluby będące w podobnej sytuacji nie skupiają takich emocji. Odpowiedź jest prosta: ludzie chcą czytać o Get Well, pani prezes.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.

*** Po przegranej Get Well z Fogo Unią Leszno (37:53) zgrillowaliśmy menedżera Jacka Frątczaka. Mój osobisty wkład był taki, że napisałem komentarz o mediach (w tym o sobie samym), które zrobiły mu, czyli JF, krzywdę forsując jego kandydaturę, jako następcy Jacka Gajewskiego. Miał człowiek dobre życie, był uznanym ekspertem, a my wsadziliśmy go na minę. Co tu dużo mówić, wierzyliśmy w niego. Jednak powoli ta wiara gaśnie. Według mnie ostatnią szansą menedżera jest trzaśnięcie pięścią w stół i pokazanie, kto tutaj rządzi. Jeśli tego nie zrobi, to może pakować walizki i wracać do Zielonej Góry.

Dotąd było tak, że menedżer dla każdego chciał być miły, każdego przepraszał. Chyba też niezbyt stanowczo, o ile w ogóle, reagował na to, jak zwracają się do siebie jego zawodnicy i jak traktują siebie nawzajem na torze. Efekt? Totalny burdel (przepraszam za słowo), który pan Jacek opakował stwierdzeniem "zarządzanie przez kryzys". Skończył się jednak czas pięknych słówek. Teraz trzeba zakasać rękawy i poukładać właściwie relacje. Gwiazdy trzeba chwycić za mordy, ale i też przedstawić im jasną wizję i strategię prowadzenia zespołu.

Porozmawiałem sobie z osobą, która jest w środku tego wszystkiego. Ta osoba martwi się tym, że Get Well nie ma atutu własnego toru. Z drugiej strony ma nadzieję na to, że skoro Jason Doyle już odpalił, to za chwilę dołączą do niego Chris Holder i Niels Kristian Iversen, a wtedy będzie ok. Ma też nadzieję, że Jacek pokaże "cojones" (nie tłumaczę, bo chyba wszyscy wiedzą o co chodzi), bo autorytet buduje się trudnymi decyzjami (zgadzam się). Menedżer ma wciąż kredyt zaufania w klubie. Zarząd wychodzi z założenia, że w każdej chwili można by wziąć kogoś innego, ale tenże zarząd ma nadzieję, że Frątczak to ogarnie. Pokazanie "cojones" będzie jednak niezbędne.

Dowiedziałem się też, że ludzie w Get Well nie są skłóceni, lecz pogubieni, ale to normalne, jak nie idzie. Uzyskałem też zapewnienie, że nie ma żadnych poślizgów w płatnościach. Jeśli faktury są na czas i są wystawione prawidłowo, to przelew w drugą stronę idzie błyskawicznie.

A teraz wracamy do pani prezes Ilony Termińskiej i jej zmartwień. Myślę sobie zresztą, że to trzeba wyjaśnić raz na zawsze. Już mam dość czytania, że uparliśmy się na Get Well, że okładamy ten klub, ile wlezie. Jak nie idzie, to trudno, żebyśmy chwalili. A piszemy dużo, bo Get Well, z czego pani prezes powinna się cieszyć, ma ogromną rzeszę kibiców, którzy chcą wiedzieć, co w trawie piszczy. Znam takich, którzy mówią, że nieważne jak piszą, byle nazwiska nie przekręcali, a w Toruniu płaczą, że budzą takie zainteresowanie i emocje.

Poza wszystkim tak pani prezes, jak i pozostali pracownicy Get Well powinni jednak zrozumieć, że fakt, iż skupiają tyle negatywnych emocji, jest wyłącznie ich winą. To oni sami dostarczają nam powodów, by się nimi zajmować. Są grillowani na własne życzenie. W końcu trudno milczeć, kiedy senior wyzywa juniora, a wychowanek pierze brudy przed kamerami.

PS1: Słowa o modnym ostatnio temacie torów. Jeśli PZM daje sobie prawo wywrócenia wszystkiego do góry nogami na podstawie zapisu wideo, to może czas pożegnać komisarzy. Rozumiem, że gdyby działali dobrze, to związek nie przyznałby sobie dodatkowych kompetencji. Wprowadzenie komisarzy kilka lat temu było dobre, ale jeśli wchodzi ocena na bazie telewizyjnej transmisji, to może czas zacząć wysyłać na zawody samych sędziów. Przynajmniej kluby zaoszczędzą.

PS2: Swoją drogą ciekawe, jak zakończy się sprawa Cash Broker Stali Gorzów i zalania toru wodą. Zgadzam się w 100 procentach z Leszkiem Tillingerem, że to nie była samowolka polewaczkowego. On był wyłącznie wykonawcą poleceń płynących z góry. Zrobił, co mu kazano i zrobił to dobrze, a władze mają teraz niezły zgryz. W końcu w piątek poszło do wszystkich pismo, żeby nie kombinowali. Inna sprawa, że zabrakło tak niewiele, by wybrnąć z trudnej sytuacji. Można było wydłużyć przerwę do 10 minut. To by wystarczyło, żeby pozbyć się kałuży wody. Nie dziwię się Stali, że z użyciem wody chciała odwrócić losy meczu. Dziwię się natomiast sędziemu i komisarzowi, że nie zareagowali w odpowiedni sposób.

PS3: I dobrze, że Patryk Dudek znalazł się w kadrze, bo jakby zwyciężyła pierwotna koncepcja - Maciej Janowski Jarosław Hampel, to wyobrażam sobie taką oto sytuację, że po pierwszym biegu nasi mieliby po ostrzeżeniu za utrudnianie startu i ciężko jeździłoby im się z takim balastem.

ZOBACZ WIDEO Grand Prix w Moskwie lub Sankt Petersburgu

Źródło artykułu: