Bartłomiej Skrzyński. Okiem W-skersa: Jak ten czas leci, ćwierć wieku WTS! (felieton)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Falubaz. Tai Woffinden kontra Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Falubaz. Tai Woffinden kontra Patryk Dudek

Bartłomiej Skrzyński w swoim najnowszym felietonie nawiązał do 25-lecia WTS Sparty Wrocław. - Dla mnie to historia wybitnie wyjątkowa! - stwierdził.

Okiem W-skersa to felieton Bartłomieja "Skrzyni" Skrzyńskiego, dziennikarza, rzecznika miasta Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych.

***

25-lecie WTS Sparty Wrocław. Dla mnie to historia wybitnie wyjątkowa! Na początku lat 80-tych (już prawie byłem dorosły, mając 5-6 lat) na zawody żużlowe zabrał mnie i ojca, jego niezapomniany i genialny śp. przyjaciel "wujek Julek". Byliśmy więc wtedy, gdy Sparta miotała się w II lidze, potem razem z malutką siostrą i wówczas, gdy nasilały się obawy, że po 1992 roku sport żużlowy może we Wrocławiu przestać istnieć. Do akcji wkroczyli Krystyna Kloc i Andrzej Rusko. I wtedy, i dziś - choć delikatnie mówiąc "złych recenzentów" nie brakuje - uważam, że speedway we Wrocławiu, bez nich, by zginął.

Wspominam wiele rozmów, spotkań. Póki co świętowaliśmy w minioną środę ćwierć wieku WTS Sparty Wrocław - razem, wspólnie ciesząc się z sukcesów. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz wzniósł pierwszy toast, nie zapomniał o nagrodzeniu "złotej drużyny" z lat 90-tych, do której należeli m.in. Tommy Knudsen, Wojciech Załuski, Piotr Baron, Zbigniew Lech, Henryk Piekarski, czy Dariusz Śledź. Potem w kuluarach pogadaliśmy z prezydentem o żużlu i kolorach kasków. Dumny jestem z jego wsparcia i tego, które dał Jacek Sutryk, szef Departamentu Spraw Społecznych. Dzięki temu bardzo mocno mogłem zadbać, żeby #nowyOlimpijski był przyjazny dla kibiców z niepełnosprawnością. Wcześniej przez lata, byłem wciągany po schodach. Na ten i inne obiekty - nie tylko w Polsce. O tym rozmawialiśmy po gali z Wojciechem Stępniewskim, to komplementowali wcześniej Rafał Wilk i Krzysztof Cegielski.

Dzięki podjętym działaniom, o których już opowiadałem w innym miejscu Sportowych Faktów, legendarny kierownik Jerzy Lipiński, obecnie w-skers też ogląda ostatnie zawody w komforcie. On, Wojciech Kończyło, Lucjan Korszek, Waldemar Niedźwiecki, Bartłomiej Czekański to tylko kilka osób ze stolika, przy którym miałem zaszczyt usiąść. Dobrze było pogadać na powietrzu w doborowym gronie, znowu mogłem liczyć na wsparcie niezawodnego kumpla: Adama Komara, który wspiera dzieciaki i osoby z niepełnosprawnością w swojej Fundacji Potrafię Pomóc.

Przypominam sobie fetę kulminacyjną w sezonie 1993. To miał być rok próby, wejścia WTS Sparty do czołówki najwyższej klasy rozgrywek. Podopieczni "Wielkiego Maga", nieodżałowanego Ryszarda Nieścieruka gromili rywali i zdobyli złote medale. Na murawie szampanem częstował mnie Waldemar Szuba, ale w miejsce dekoracji dotarłem cało i zdrowo dzięki Andrzejowi Rusko. Gdy bowiem przemierzaliśmy tor, kolega stanął jak wryty, kiedy z ostatniego łuku, na jedynym kole wyjeżdżali zawodnicy - cieszący się z ligowego triumfu. Stery mojego wózka przejął szef klubu i bezpiecznie dotarłem na murawę. Wcześniej wszystkie mecze spędzając z ojcem w parku maszyn. To dla nastolatka stanowiło potężne przeżycie.

Meczowe statystyki wielu kibiców zna. Wspominam zatem wyjazdy i wspólne powroty. Podczas jednego z nich, gdy ze spartańską drużyną wracaliśmy z Gorzowa, zatrzymaliśmy się na posiłek.
- Nie bierzemy wózka, wskakuj na plecy - wypalił do mnie tonem nieznoszącym sprzeciwu ówczesny trener Andrzej Koselski.
- Ale trener ma problemy z nogą, mogę trochę ważyć - odpowiedziałem.
- Ja jestem kierownikiem tej wycieczki i nie zamierzam tu długo stać.
Tak dostałem się do środka, Darek Śledź nauczył jeść tatara, by o pewnym wyścigu na motocyklu żużlowym wiele nie wspominać. Co wydarzyło się w "Las Vegas", tam zostaje.

Kiedyś przyjdzie i - mam nadzieję - życia chwil wystarczy, żeby o tych absolutnie wyjątkowych momentach opowiedzieć. Tomasz Jędrzejak to ten niezwykły kapitan, którego podczas klimatycznego wieczoru w Haston Hotelu komplementował Maciej Janowski. Pamiętam, gdy z ojcem Piotrem przyjechał na minitor pod Wrocławiem, a ja - po raz pierwszy w mediach o nim napisałem. Obiekt budował śp. Robert Dados, z nim z kolei dzień przed powrotem do Lublina umawiałem się na współpracę… Henryk Pazdan, znakomity kierownik parku maszyn, to też człowiek, który jest już w międzygalaktycznej drużynie.

Na koniec o dwóch osobach. Krystyna Kloc, dama która potrafi ustawić kilkudziesięcioosobową drużynę ochroniarzy, rozpłakać nad czyjąś potrzebą, czy w końcu przed jubileuszem zadbać o najmniejszy szczegół, a przed wyrazić pragnienie, żeby tego wieczoru każdy czuł się dobrze.

Julian Pilch, z wrocławskiej ulicy Liskego, a potem Zakrzowa na Psim-Polu. Bez twojego zaproszenia na imprezę żużlową, tacie i mnie w żyłach nie popłynąłby metanol. Za wnoszenie na plecach, po schodkach dawnego Stadionu Olimpijskiego, kiedy ojciec był na wyjeździe. Za wiele życiowych wsparć - z serca dzięki! Nie tylko tacie, nie tylko na stadionach żużlowych - mocno Ciebie brakuje! Ukłony do nieba!

ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu

Komentarze (0)