Psychologiczna wojna Unii z Kołodziejem. Polewanie pola, dziwne telefony

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: para Janusz Kołodziej, Jarosław Hampel
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: para Janusz Kołodziej, Jarosław Hampel
zdjęcie autora artykułu

Dotarły do nas informacje, że przed meczem z Unią Tarnów były dziwne telefony i zaproszenia na spotkania dla Janusza Kołodzieja, które nie dochodziły do skutku. W trakcie meczu dwóch Unii pole, z którego startował Kołodziej, miało być zalewane.

Janusz Kołodziej w wyjazdowym meczu Fogo Unii Leszno z Grupą Azoty Unią Tarnów  (43:47) zdobył 9 punktów. Nieźle, choć z drugiej strony tarnowski tor zna jak własną kieszeń, więc pewnie można było spodziewać się lepszego wyniku. Sam zainteresowany przyznał, że to spotkanie miało dla niego olbrzymi ciężar gatunkowy. Obciążenie psychiczne było dużo, bo przecież w Unii Tarnów się wychował i spędził wiele lat. Dodatkowym kłopotem była wojna psychologiczna, jaką miał z nim toczyć jego macierzysty klub w ostatnich dniach przed zawodami. Takie informacje wyciekają od osób z leszczyńskiego klubu.

Kołodziej miał dostawać dziwne telefony z zaproszeniami na spotkania, które w ostatniej chwili były odwoływane. Już w trakcie meczu było trochę zamieszania z polami startowymi, z których startował zawodnik. Kilka osób zwróciło uwagę, że były one zalewane wodą, przez co żużlowiec mógł mieć kłopoty z wyjściem spod taśmy.

- Wszyscy wiemy, że dwie nasze polewaczki się zepsuły i w meczu z Fogo Unią korzystaliśmy z wozu straży pożarnej - tłumaczy nam trener Unii Paweł Baran. - Nad wozem straży nie było żadnej kontroli, bo tam jest dysza z wodą i nie ma tego jak regulować. Można jedynie wyjść z auta i wyłączyć pompę. Jeśli ktoś komuś zalał pole, to był to czysty przypadek. Zawsze wychodziłem z założenia, że jak ktoś pod kimś dołki kopie, to sam w nie wpada. Zresztą, gdybym miał polewaczkę, to takie spekulacje byłyby bardziej uprawnione. Trzy dysze dawałyby większą możliwość polewania toru. Tu był jeden strumień po szerokości i koniec.

Faktem jest, że Jakub Jamróg, zawodnik gospodarzy, też zepsuł jeden ze startów przez zalanie toru przez wóz strażacki. Kolejna sprawa, że w biegach nominowanych tenże Jamróg wygrał wyścig, jadąc z pierwszego pola, a chwilę później Kołodziej, startując z pierwszego pola, przyjechał trzeci. Wcześniej Janusz miał trzy biegi bezpośrednio po kosmetyce toru. Jeden z nich wygrał (z trzeciego pola), dwa razy przyjechał drugi (z pierwszego pola), przegrywając z Kennethem Bjerrem.

Jeśli chodzi o wojnę psychologiczną, to w tarnowskim klubie zaprzeczają, by próbowali wyprowadzić Kołodzieja z równowagi. Może sprawy telefonów stanowczo nie dementują, ale zwracają uwagę, że przecież nie było w ostatnim czasie żadnych medialnych wypowiedzi na temat Janusza, które mogłyby go jakoś poirytować. Swoją drogą, to pewnie już każdej wizycie Kołodzieja w Tarnowie (o ile nie wróci do tego klubu) będą towarzyszyć wielkie emocje. Zwłaszcza jeśli jego obecny pracodawca będzie przegrywał.

ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie! Zobacz na jakim etapie jest budowa

Źródło artykułu: