Przed meczem w Tarnowie nikt nie stawiał na beniaminka. Bardziej spodziewano się gładkiego zwycięstwa Fogo Unii Leszno, która przecież do tamtego momentu nie miała na swoim koncie żadnej porażki. Zasadniczo przez większą część spotkania była na dobrej drodze, aby podtrzymać tę passę. Wszystko zmieniły ostatnie trzy biegi, które miejscowi wygrywali 5:1.
- A przecież wszyscy mówili, że przegramy - zauważył po spotkaniu rozemocjonowany Artur Mroczka. - Na pewno to był najlepszy mecz, na jakim byłem w Tarnowie, a parę lat tu już jestem. Przed czternastym biegiem mówiłem, że Kenneth z Nickim w ostatnim wyścigu na pewno zrobią coś na plus, więc wystarczy, że w czternastym ja z Kubą też coś zrobimy na plus - tłumaczył.
Konia z rzędem temu, kto wytypowałby przed spotkaniem taki wynik oraz dramaturgię, jaka rozegrała się w ostatnich biegach. W Tarnowie wszyscy oszaleli ze szczęścia, kiedy okazało się, że ich zespół dokonał wręcz niemożliwego. - Jeśli jest drużyna, to można wiele. Mamy lidera Nickiego, kapitana Kennetha oraz mnie i Kubę, którzy dobrze znają tor. Juniorzy też nie są najgorsi - komentował Mroczka.
Grupa Azoty Unia Tarnów w najbliższej kolejce zmierzy się na wyjeździe z rozbitym MRGARDEN GKM-em Grudziądz. Utrzymanie beniaminek w zasadzie ma już w kieszeni, ale w przypadku ewentualnej wygranej będzie mógł włączyć się nawet w walkę...o play-offy. Brzmi mało prawdopodobnie, ale matematyczne wyliczenia nie pozostawiają złudzeń. - Jest szansa z nimi wygrać - zapewnił na koniec Artur Mroczka.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku