Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 16:00 w restauracji Adriano umiejscowionej na terenie stadionu w Grudziądzu. Na pytania odpowiadali prezes Arkadiusz Tuszkowski, członek rady nadzorczej Zbigniew Fiałkowski, trener Robert Kempiński oraz kapitan drużyny Krzysztof Buczkowski.
Wszystko rozpoczęło się w nerwowej atmosferze, bowiem jeden z kibiców zaczął w mocnych słowach komentować sytuację w klubie. Otro krytykował trenera Kempińskiego zarzucając mu problemy z budowaniem atmosfery w drużynie i słabe zarządzanie zmianami podczas ligowych spotkań. - Dlaczego trenerem jest nadal Robert Kempiński, skoro na rynku jest dostępnych kilku innych ciekawszych szkoleniowców? - pytał kibic.
Zbigniew Fiałkowski szybko uciął temat. Od razu zakomunikował, że Kempiński zostaje w klubie i dodał, że ma pełne zaufanie ze strony zarządu oraz całej drużyny, co zresztą potwierdził później sam kapitan drużyny Krzysztof Buczkowski. - To nie trener będzie się usprawiedliwiał dlaczego nim jest, tylko my. Dlatego nim jest, bo cały czas mu ufamy, cały czas w niego wierzymy i spełnia nasze oczekiwania. Jeżeli po meczu każdy jest mądry i wie jakie zmiany powinien zrobić, to macie prawo tak uważać. Popatrzcie natomiast na to, ile Robert Kempiński przez ten czas zrobił dla naszego klubu i jak poświęca się dla miasta - oświadczył Fiałkowski.
Atmosfera na spotkaniu trochę się uspokoiła, kiedy swojego poprzednika stonowali inni kibice. Później w obroty został wzięty Krzysztof Buczkowski. Kapitan odpowiadał na pytania dotyczące domowej nawierzchni, która w tym sezonie z pewnością przestała być atutem miejscowych. Zawodnik tłumaczył, że posiada siedem silników, ale i tak nadal jest mu ciężko dopasować się do domowego toru.
Później kapitan pozwolił sobie na chwilę szczerości. Przyznał, że boli go, w jaki sposób niektórzy kibice tuż po przegranych meczach odnoszą się do niego oraz jego kolegów z drużyny. - Nie łatwo się wraca do domu, kiedy swoi kibice krzyczą do ciebie wypier*****. Nie spotkałem się w żadnym innym klubie z takim ciosem. Opinie są różne - że nie chcemy jechać, że nie mamy ambicji, czy że strajkujemy. To są jakieś bujdy. Jakby nam się nie chciało, to byśmy jechali przy krawężniku cztery kółka i do widzenia. Tymczasem często zdarza się, że walczymy na granicy, więc uwierzcie nam, że się staramy - tłumaczył sfrustrowany Buczkowski.
Oprócz tego padały jeszcze pytania o wymianę nawierzchni na torze przy Hallera 4. Zbigniew Fiałkowski tłumaczył, że to bardzo kosztowna inwestycja szacowana w granicach miliona złotych. Sam proces nie byłby łatwy, bo wymagałaby wymiany ok. 800 ton nawierzchni.
Spotkanie na szczęście zakończyło się w dobrej atmosferze, a wszyscy rozeszli się do domów w optymistycznych nastrojach. Przed klubem z Grudziądza ciężkie spotkania. Walka o ligowy byt wkracza w decydującą fazę.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku
Plus z tego spotkania jest taki, mamy juz chyba j Czytaj całość