- Następnym razem to on wyląduje w płocie, karma wraca - powiedział Antonio Lindbaeck w rozmowie z speedwayekstraliga.pl. Ta wypowiedź ma związek z sytuacją, do której doszło w wyścigu czternastym niedzielnego meczu pomiędzy MRGARDEN GKM-em Grudziądz a Grupą Azoty Unią Tarnów. Szwed został wtedy przewrócony przez Petera Kildemanda. Po upadku szybko się pozbierał, ale był wściekły i chciał udać się w kierunku zawodnika gości, żeby wyrównać z nim rachunki. Na szczęście rękę na pulsie trzymał sztab szkoleniowy gospodarzy, który zdołał go powstrzymać.
Wypowiedź Lindbaecka pokazuje jednak, że negatywne emocje siedziały w nim jeszcze długo. - Nie wiedzieliśmy, że takie słowa padły. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero z mediów - mówi nam Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej GKM-u. - Nasze stanowisko jest jasne. Nie ma możliwości, żeby żaden z zawodników grudziądzkiego klubu wypowiadał się w ten sposób. Czeka nas z nim rozmowa. Wyraźnie mu to zakomunikujemy podczas rozmowy w cztery oczy - podkreśla Cichoracki.
Grudziądzanie domyślają się, dlaczego Lindbaeck był aż tak zdenerwowany, ale dodają, że nawet to nie może być wytłumaczeniem. - Słyszeliśmy, że to trzeci raz w tym roku, kiedy Peter spowodował jego upadek. Podejrzewamy, że to z tego powodu puściły mu nerwy. Dodam również, że naszym zdaniem jego słowa zostały źle zinterpretowane. Jesteśmy pewni, że Antonio nie ma zamiaru nikogo pakować w płot. To nie ten typ zawodnika i człowieka. Niemniej jednak takie słowa nie powinny były nigdy paść. Będziemy reagować - podsumowuje Cichoracki.
Grudziądzanie zdają sobie sprawę, że Szweda za swoją wypowiedź moża spotkać nawet kara. Mają jednak nadzieję, że uda się jej uniknąć. GKM zapewnia, że nie pozwoli już na podobną sytuację.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku
Swoją drogą jak przeczytałem nagłówek na syfach pierwsza wiadomość Czytaj całość