Organizatorzy finału TAURON SEC na Stadionie Śląskim w Chorzowie zbliżają się w tej chwili do 20 tysięcy sprzedanych wejściówek. Bilety zaczęły rozchodzić się w bardzo szybkim tempie po rozegraniu pierwszego turnieju w Gnieźnie. Obiekt może pomieścić maksymalnie 44 tysiące fanów, więc firma One Sport jest już prawie w połowie drogi.
- Nie robimy jednak z frekwencji kwestii życia lub śmierci - mówi nam jej przedstawiciel Jan Konikiewicz. - Historia uczy, że można sprzedać cały stadion, a później potknąć się organizacyjnie na pierwszym płotku. Dla nas to wydarzenie jest bardzo dużym przedsięwzięciem, w które zaangażowaliśmy wiele osób i to perfekcyjna organizacja finału jest dla nas priorytetem. Chcemy napisać kolejny piękny rozdział historii żużla na Stadionie Śląskim i dlatego najważniejsze jest jak najlepsze przygotowanie każdego elementu, bo to trudne zadanie. Cały czas musimy być czujni, zwłaszcza, że tych, którzy nam źle życzą, jest całkiem sporo. Pełne trybuny to oczywiście nasze marzenie, ale nie najważniejsze. Chcielibyśmy być 15 września świadkami wielkiego żużlowego święta na najwyższym, niespotykanym dotąd poziomie. Zaskoczeń dla żużlowych kibiców będzie bardzo dużo i na pewno warto być tego dnia w Chorzowie - wyjaśnia Konikiewicz.
Organizatorzy o pełnym stadionie mówić nie chcą, ale patrząc obiektywnie jest szansa, że obiekt uda się wypełnić po brzegi. Prawie połowy biletów już nie ma, a za chwilę ruszy wielka kampania promocyjna. - Można powiedzieć, że właśnie rozpoczynamy intensywne działania na Śląsku. Na razie sprzedaż generowana była głównie przez organiczne, spontaniczne zainteresowanie kibiców tegorocznym finałem - wyjaśnia Konikiewicz.
O finale SEC wkrótce ma być bardzo głośno. Reklamy wielkoformatowe promujące to wydarzenie pojawią się między innymi na terenie Katowic. Pomóc ma również intensywna współpraca z lokalnymi mediami.
- Zainteresowanie na Śląsku już teraz jest duże - przyznaje Konikiewicz. - Najwięcej wejściówek kupili fani z Katowic, Chorzowa, Rybnika i Świętochłowic. Pozytywnym zaskoczeniem jest dla nas Wrocław. Nie spodziewaliśmy się, że aż tylu kibiców z tego miasta zdecyduje się do nas przyjechać. Na pewno marketingowo celujemy w głównej mierze w południową Polskę, ale nie zamykamy się tylko na nasz kraj.Na razie wszystko wygląda bardzo obiecująco, ale przed nami jeszcze sporo pracy. Podsumujemy to we wrześniu, ale trudno nie być optymistą patrząc na to jak wszystko się układa na ten moment - kończy Konikiewicz.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku