Noty dla zawodników forBET Włókniarza Częstochowa:
Leon Madsen 5. Pierwszy ze wspaniałej czwórki. Kapitan tej bandy, który dba też o to, aby rozgrzać publiczność. Już na przedmeczowym obchodzie toru klaskał razem z kibicami, a im tylko w to graj. Podczas zawodów również zachowywał się jak przywódca. Co do postawy na torze - właściwie trudno się o cokolwiek przyczepić, tu trzeba docenić! W najistotniejszym momencie wytrzymał ciśnienie. Po decydującym biegu naturalnie łechtał fanów i zmuszał ich do jeszcze większej euforii.
Tobiasz Musielak 2. Nie będziemy się nad nim pastwić, bo widać, że chłopak robi co może, aby wrócić do swojej niezłej dyspozycji, którą prezentował w pierwszych meczach sezonu. W sumie przeciwko swojemu macierzystemu klubowi otrzymał tylko dwie szanse, jedną wykorzystał połowicznie. Może blisko miesięczna przerwa od polskiej ligi wpłynie na niego pozytywnie.
Adrian Miedziński 5. Następny w ekipie "Fantastic Four". To co zrobił w 14. biegu - dla sympatyków Włókniarza było po prostu poezją. Dla przypomnienia - przedarł się z ostatniej pozycji na drugą, za plecy Mateja Zagara. Przyznał, że w jednym starcie zbyt drastycznie przestroił swój motocykl, co okazało się zgubne. Natychmiast jednak wyciągnął wnioski i moment słabości poszedł w niepamięć.
Matej Zagar 5. To kompan z czwórkowej ekipy, który miał najwięcej przygód tego dnia. Na dzień dobry kłopoty z prądem w teoretycznie najlepszym silniku. Problemy zmusiły go do zmiany sprzętu co okazało się dla niego... całkiem niezłą opcją. Druga maszyna niosła go do dwóch trójek z rzędu. Potem przyszło znów lekkie załamanie, by w odsłonie nominowanej pozwolić Słoweńcowi spisać się znakomicie. Jak on się wcisnął między dwójkę leszczynian na pierwszym łuku! To była akcja z cyklu "pozamiatane".
Fredrik Lindgren 5. Jakby to powiedział Tomasz Hajto: truskawka na torcie. To, jak przedzierał się Szwed z tylnych pozycji na czołowe było widowiskowe i spektakularne. Gdy wciskał się przed Pawlickiego i Kurtza na wyjściu z drugiego łuku w 6. biegu mogło przypominać słynną akcję Joe Screena (jak ktoś nie wie o co chodzi, to wystarczy w YouTube wpisać frazę "Joe Screen"). Nie było biegu, aby rywalowi odpuścił choćby centymetr.
Bartosz Świącik 2. Żeby nie posypały się gromy, że zawodnikowi z trzema zerami dajemy "dwójkę" spieszymy wyjaśnić, iż zawsze oceniamy wprost proporcjonalnie do możliwości i oczekiwań wobec danego żużlowca. Świącik nie jechał źle. Ba, w juniorskim biegu przez jakiś czas wespół z Gruchalskim prowadzili 4:2, później miał czelność postraszyć Kurtza, a w ostatnim starcie ileś tam sekund miał za sobą Jarosława Hampela. Czy to nie zasługuje na docenienie?
Michał Gruchalski 2. Ocena obniżona nie tyle za wynik, jak za jego pierwszy bieg. Na ostatnim wirażu popełnił błąd, co poskutkowało tym, że na mecie "rysnął" go Dominik Kubera. W drugim starcie dzielnie walczył i ze wspomnianym Kuberą, i z Sajfutdinowem, ale skończyło się na upadku.
Andreas Lyager 2. Tak samo jak Musielak otrzymał od Marka Cieślaka dwie szanse. W pierwszej widać było, że oswaja się ze specyficzną rzeczywistością Ekstraligi w Częstochowie. Chodzi o to, że na SGP Arenie w ciągu paru sekund wszystko potrafi się zmienić o 180 stopni. W drugim swoim biegu wiózł za sobą Piotra Pawlickiego, ale czegoś zabrakło, aby się z nim uporać. To coś to najpewniej doświadczenie.
Noty dla zawodników Fogo Unii Leszno:
Jarosław Hampel 3. Widok tego zawodnika wożącego ogony na torze w Częstochowie jest równie częsty jak uśmiech na twarzy kierowcy Formuły 1 Kimiego Raikkonena (dla niezorientowanych - nie przez przypadek Fin ma ksywę "Iceman"). Hampel był zwyczajnie niemrawy, zerwał się tylko na jeden wyścig, gdy wygrał. Było to ważne, ale fani Unii na pewno oczekiwali od niego więcej. W sumie to chyba każdy się spodziewał więcej niż 5 punktów i bonus.
Janusz Kołodziej 1. Jak goście mają szukać gdzieś przyczyn porażki, to na tej pozycji. Przywitał się całując taśmę, a później wcale nie było lepiej. Zagubiony, bez prędkości. W końcu Piotr Baron stracił do niego cierpliwość i zastąpił go Bartoszem Smektałą.
Piotr Pawlicki 4. Bez fajerwerków. Był najlepiej punktującym seniorem Fogo Unii tego dnia, ale wielkiego show nie zrobił. Momentami można było mieć wrażenie, że niemiłosiernie się męczy, jak w tym biegu, gdy przez długi czas nie mógł znaleźć sposobu na Andreasa Lyagera. Finalnie jednak wypadł przyzwoicie, choć pokazywał się już z lepszej strony.
Brady Kurtz 4. Australijczyk bodaj debiutował przy Olsztyńskiej. Widać było, że w dwóch pierwszych odsłonach trochę nie mógł się odnaleźć, ale później złapał już odpowiedni rytm. Wynik może nie pokazuje, jak walczył i jak był zaangażowany. W ogóle wiele wyścigów tego dnia było "na granicy" i kończyło się "rzutem na taśmę". To, że Kurtz w nich przegrywał nie ujmuje mu oceny.
Emil Sajfutdinow 3+. Tutaj mieliśmy delikatny "kwas", bo Rosjanin jak zwykle był nieustępliwy, jednak dużych korzyści z tego nie było. Od niego oczekuje się więcej niż od mniej doświadczonego, aczkolwiek bardzo uzdolnionego Kurtza. Tymczasem Sajfutdinow na nieźle sobie znanym torze (wszak w 2013 roku jeździł dla Włókniarza) tak na serio napsuł gospodarzom krwi tylko w biegu 13.
Bartosz Smektała 5. Zdecydowanie był najjaśniejszą postacią w talii Piotra Barona. Na początek z niebywałą przewagą przywiózł za sobą Madsena i Hampela, którzy zajęli się walką między sobą. Zawalił tylko w jednym biegu, gdy, jak przyznał na pomeczowej konferencji prasowej, trochę przysnął z ustawieniami motocykla. Lubi tor w Częstochowie i to się dostrzega.
Dominik Kubera 4. Pojechał na swoim oczekiwanym poziomie. Do końca czyhał na jakiś błąd Gruchalskiego w biegu młodzieżowym i się doczekał. Skrzętnie to wykorzystał. W kolejnych swoich dwóch biegach był nieustępliwy i, pisząc kolokwialnie, nie brał jeńców. Jak gdzieś pojawiła się jakaś luka, starał się to wykorzystać.
SKALA OCEN
6 - fenomenalnie
5 - bardzo dobrze
4 - dobrze
3 - przeciętnie
2 - słabo
1 - kompromitacja
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku