Kierownik nazwał swoich zawodników złamasami. Dryła oszalał. Poprosił o śpiwór i kanapki (cytaty)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Get Well - Falubaz.
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Get Well - Falubaz.

To był mecz sezonu! forBET Włókniarz po kapitalnym widowisku pokonał Fogo Unię. Takiego spotkania, z taką liczbą mijanek nie oglądaliśmy już dawno. - Poproszę o kanapki i śpiwór. Ja tu zostaję! - krzyczał w trakcie transmisji Tomasz Dryła.

Przed daniem głównym w Częstochowie, mieliśmy smakowitą przystawkę w Toruniu. Na "dzień dobry" od komentatorów nSport+ oberwało się Jackowi Frątczakowi, który postanowił, że Paweł Przedpełski od razu będzie zmienany przez Jacka Holdera. - Rzecz wydaje się absurdalna, bo Paweł to kapitan tej drużyny - mówił Sergiusz Ryczel. - Dla mnie to zaskoczenie, że on dowiedział się o tym godzinę przed meczem - dodawał Paweł Ruszkiewicz.

Chwilę później mieliśmy już całkowitą zmianę narracji, bo w pierwszym wyścigu Jack Holder stoczył pasjonującą walkę z parą Falubazu i ostatecznie zdołał ją przedzielić na mecie. - Chyba muszę posypać głowę popiołem - przyznawał Ryczel, bo dzięki zmianie, którą przeprowadził Frątczak, Get Well wyszedł na prowadzenie i nie oddał go już do końca spotkania.

Torunianie bardzo szybko odrobili straty z Zielonej Góry i pewnie zmierzali po zwycięstwo. Świetnie dysponowany był między innymi Niels Kristian Iversen, więc do akcji wkroczył Paweł Ruszkiewicz. - Jego ojciec był królem strzelców duńskiej ligi piłkarskiej. Chciał, żeby Niels grał w piłkę, ale jego kariera skończyła się w wieku czterech lat. Później przesiadł się na motocykl - poinformował komentator.

Falubaz długo nie mógł się otrząsnąć. Pierwsze drużynowe zwycięstwo goście odnieśli w wyścigu ósmym, kiedy linię mety jako pierwszy minął Grzegorz Zengota. Wychowanek Falubazu chwilę później stanął przed kamerami i usłyszał ciekawą informację od Karoliny Mikołajczyk. - Kierownik waszej drużyny powiedział: w końcu pojechały te moje złamasy - stwierdziła reporterka, a Zengota zrobił wielkie oczy. - Wolałbym, żeby nazywał nas inaczej - śmiał się żużlowiec Falubazu, który na szczęście zrozumiał, że był to tylko niewinny żart.

Zielonogórscy kibice liczyli na kolejny cios w wykonaniu swojego zespołu, ale się nie doczekali. Wyprowadził go za to Get Well, który wygrał podwójnie wyścig jedenasty. Chwilę później na bandzie toruńskiego toru komentatorzy zauważyli... ptaka i zaczęli zastanawiać się nad jego nazwą. Padły różne propozycje, ale ta najciekawsza dotarła do Sergiusza Ryczela i Pawła Ruszkiewicza od ich wydawców. - To myszołów - wypalił Ryczel. - Jeśli weźmiemy pod uwagę wynik meczu, to wszystko się zgadza – tłumaczył komentator. Dodajmy, że torunianie prowadzili 41:25. Myszy były wtedy rzeczywiście bezradne.

Ciekawostek ornitologicznych nie było już w Częstochowie, choć komentatorom często zdarzało się odlecieć. Nie dziwimy się, bo mijanek pod Jasną Górą było całe mnóstwo. Jeden z bardziej pasjonujących bojów w wyścigu 10 stoczyli Matej Zagar i Emil Sajfutdinow. Obaj wpadli niemal równocześnie na metę i pojawił się problem ze wskazaniem zwycięzcy. - Czy operator jest pewny, że to był Matej Zagar, czy ty jesteś pewny? Czy ja jestem pewny, że jestem na meczu żużlowym, a nie w jakimś filmie science ficiton? - ekscytował się Tomasz Dryła. - Jeśli gdzieś ma być Grand Prix, to tylko w Częstochowie! - dodawał Wojciech Dankiewicz.

Jeszcze większą ekscytację mieliśmy po wyścigu trzynastym. Na torze utworzyły się dwie pary. Matej Zagar tuż przed metą zdołał minąć Brady'eg Kurtza, a Emil Sajfutdinow obronił się przed atakami Leona Madsena. - Ja się stąd nie ruszam. Zostaję na stanowisku do następnego meczu. Poproszę tylko o kanapki i śpiwór -krzyczał Tomasz Dryła. - Mogę zostać z tobą? Szefie, proszę o urlop - dodawał Dankiewicz.

Przed biegami nominowanymi na czteropunktowym prowadzeniu znajdowali się goście z Leszna, ale dwa ostatnie wyścigi były popisem w wykonaniu zawodników Marka Cieślaka. forBET Włókniarz pojechał koncertowo, wygrał dwa razy 5:1 i wprawił stadion oraz komentatorów w prawdziwą ekstazę. - Przez te kewlary zielone oszalałem! - wykrzykiwał Dryła, a później doskonale podsumował całe spotkanie: "To nie był mecz. To był podręcznik, jak należy robić sportowe widowisko".

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku

Źródło artykułu: