Jarosław Hampel: To nie przez byłą żonę mam kłopoty. Rozwód był jesienią, teraz dołują mnie wyłącznie silniki (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jarosław Hampel
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jarosław Hampel

Bulwarowa prasa pisze, że Jarosław Hampel jeździ słabo, bo ma kłopoty z byłą żoną. - Rozwód był pół roku temu. Załatwiliśmy wszystko polubownie. Zarówno kwestie podziału majątku, jak i opieki nad córką. Kłopot mam, ale z silnikami - mówi zawodnik.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Menedżer Fogo Unii mówi, że jest pan ostatnio słaby z powodu kłopotów sprzętowych. Bulwarowa prasa pisze jednak, że Hampela ciągnie w dół sprawa rozwodowa.

Jarosław Hampel, wicemistrz świata, żużlowiec Fogo Unii Leszno: Fakty są takie, że z byłą już żoną Patrycją rozstaliśmy się jesienią zeszłego roku. Nie mówiłem dotąd o tym, bo uważałem, że to moja osobista sprawa, która nie ma nic wspólnego ze sportem. Z wyników zawsze byłem rozliczany i to jest i było dla mnie naturalne. Skoro jednak zostałem wywołany do tablicy w związku z moim prywatnym życiem, to ten jeden jedyny raz zabiorę głos i o wszystkim opowiem.

W takim razie proszę powiedzieć, kto ma rację? Menedżer czy media?

Menedżer, bo sprawa rozwodowa miała miejsce ponad pół roku temu i już zdążyłem o tym zapomnieć. Wiadomo, że to nigdy nie jest miłe, bo to jednak zamknięcie pewnego etapu życia. Z byłą małżonką przeszliśmy jednak przez to w miarę bezboleśnie. Wszystkie sporne sprawy zostały polubownie załatwione. Ustaliliśmy kwestię opieki nad córką, która została z mamą, ale moje kontakty z Nadią nie są w żaden sposób utrudnione.

A podział majątku nie spędza panu snu z powiek?

Nie, bo i ten temat załatwiliśmy za porozumieniem stron. Naprawdę. Wszystko, co mogłoby być kością niezgody, zostało rozwiązane.

To o co chodzi. Dziennikarze wymyślili sobie, że pańska była żona wypisuje różne rzeczy w social mediach.

Niestety nie mam wpływu na to, co pisze moja była żona w internecie. Mam nadzieję, że ten temat szybko się zakończy. Tym bardziej że ja już naprawdę od dłuższego czasu tym nie żyję.

ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018

I mamy w to uwierzyć?

Sprawami rozwodowymi mogłem się martwić w tych miesiącach, kiedy były one załatwiane. I żeby było jasne, to martwiłem się, ale i tak nie miało to większego wpływu na moją formę, bo o ile sobie przypominacie, to na torze prezentowałem się naprawdę nieźle. Zawsze byłem profesjonalny i starałem się rozdzielić to, co na torze od życia prywatnego. I zawsze się udawało, a tąpnięcia brały się jedynie z kryzysów sprzętowych.

Rozumiem, że obecnie mamy taki kryzys.

Właśnie. O ile w tamtym roku musiałem poświęcić sporo czasu na poukładanie prywatnych spraw, o tyle w tym sezonie mogłem się skupić wyłącznie na jeździe. Początek miałem wymarzony, bo wszystko zagrało tak, jak chciałem. Była forma i sprzęt też działał bez zarzutu. Od kilku tygodni mam jednak potężne problemy z silnikami. Jestem tym o tyle podłamany, że z moim tunerem Jane Anderssonem współpracujemy od wielu lat, a pierwszy raz czuję, że nie dajemy rady.

Nie jest pan jedynym zawodnikiem korzystającym z silników Anderssona, który ma kłopoty. Patryka Dudka również dotknął sprzętowy kryzys.

A jest to coś, co naprawdę boli. Widać po mnie, że strasznie się męczę. Straciłem całkowicie atut szybkiego startu. Nie jest to jednak kwestia refleksu, lecz braku dynamiki i mocy na starcie. Nie potrafię się wygrzebać, ruszając spod taśmy startowej. Motocykle mnie nie wiozą.

Co pan zamierza z tym zrobić?

Mam taki cichy plan, żeby nawiązać współpracę z innym tunerem. Może nawet dwoma. Mam na dniach testować nowe silniki. Będę je sprawdzał, muszę.

Czyli problem Hampela to maszyna, a nie człowiek, czy relacje międzyludzkie, czy też mówiąc wprost relacje z byłą małżonką?

Zdecydowanie tak. Gdyby nie tekst w prasie, to pewnie dziś w ogóle byśmy o tym nie rozmawiali. Stało się inaczej, dlatego dziś ponownie odcinam się od tego, co stało się jesienią w moim życiu. Nie będzie więcej wywiadów o rozwodzie, bo nie mam do powiedzenia nic więcej ponad to, co usłyszeliście. Nie będę niczego prostował, odnosił się do tego, co jest w social mediach, bo ja znam prawdę. Dogadaliśmy się z byłą żoną, z córką się normalnie widuję, a poza tym układam sobie życie na nowo.

W takim razie gruba kreska i wracamy do silników. Zaczął pan mówić o Anderssonie, którego sprzęt już rok temu spisywał się kiepsko przy określonej pogodzie.

To też ma wpływ, ale tegoroczny problem już dużo większy. Pogoda nie może aż tak regulować sprzętem, jak to ma miejsce obecnie. Ta zależność jest za duża. Rok temu jeszcze jakoś można było sobie z tym poradzić, teraz już nie.

Silniki z dwóch, trzech źródeł, o czym pan myśli, powinny jednak rozwiązać problem.

Mam jednak do siebie pretensje o to, że dotąd tego nie zrobiłem. To był mój błąd. Zawsze miałem jednak tak, że jak byłem zadowolony, to nie szukałem innych rozwiązań. 99 procent mojej kariery to silniki Anderssona, rzadko przerzucałem się na inne. Nie czułem takiej potrzeby. Myślę jednak sobie, że najwyższy czas, żeby to zmienić, zdywersyfikować dostawców. Będzie porównanie i większe pole manewru.

Szkoda tylko, że tak wiele ważnych imprez już panu uciekło. Choćby eliminacje do Grand Prix. Przegrane, bo akurat wtedy przyszedł kryzys.

Jednak z takimi kłopotami nie można się uporać w tydzień czy dwa i to powie każdy zawodnik. Rozmawiałem ostatnio z jednym z kolegów ze światowej czołówki, który również korzysta z silników Anderssona. Dla niego ten rok zaczął się dobrze, a potem nagle wszystko przestało działać. Przyszły kolejne wizyty u Jana Anderssona, zmiany, serwisy, a efektów dotąd nie ma. To jednak nie jest niczyja zła wola. Moje poprzednie tąpnięcie sprzętowe miało miejsce w 2014 roku. Przez długi czas wyglądałem strasznie kiepsko, aż nagle przyszło takie Grand Prix w Sztokholmie, gdzie zdobyłem komplet punktów.

Rozumiem, że taka zapaść sprzętowe zostawia ślad w głowie.

A pewnie, że tak. Byłem bardzo zły, jak uciekały mi kolejne ważne starty. Celem na ten rok były eliminacje Grand Prix. Chciałem awansować do Grand Prix Challenge i być w trójce najlepszych, ale przepadłem w eliminacjach. Jednego punktu mi zabrakło, bo Jepsen Jensen wyprzedził mnie na trasie. To mi podcięło skrzydła równie mocno, jak ten szwankujący sprzęt. Marzenia o Grand Prix musiałem odłożyć na kolejny rok. Na ostatnie miesiące tego też mam jednak swoje cele. Najważniejsze, to znaleźć dobry silnik.

Źródło artykułu: