W powtórce biegu finałowego ze Smektałą poradził sobie nieomylny tego dnia Maksym Drabik. Ulubieńcowi miejscowych fanów przypadło drugie miejsce. Gdyby jednak do zdarzenia z udziałem rywali zawodnika Unii doszło kilkaset metrów dalej, rezultat wyścigu zostałby zaliczony.
- Zwycięstwo było bliżej niż dalej, ale prawda jest taka, że to tylko żużel. Nie raz taka sytuacja mnie jeszcze spotka, dlatego na takie rzeczy trzeba być przygotowanym - uważa wicemistrz świata juniorów.
Smektała ukończył zawody z dorobkiem osiemnastu punktów. Mimo imponującej zdobyczy, lepiej spisał się Drabik. - Jeszcze nie tak dawno miałem tylko trzy punkty straty. Teraz Maks powiększył przewagę (do 6 punktów - dop. red.). Przed nami jeden finał, a do niego aż dwa miesiące i jeszcze wiele może się wydarzyć - podkreśla młodzieżowiec z Leszna. - W zeszłym roku w Pardubicach zaprzepaściłem szansę na złoty medal. Na pewno ten tor jest mi znany, więc zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby nie tracić tam punktów - przyznaje.
Większą część jednego z sektorów zajął fanklub Smektały, który nieprzerwanie dopingował młodego żużlowca. - Ja zawsze powtarzam, że fanów i rodzinę mam na złoty medal - ja na niego muszę jeszcze pracować - zauważa leszczynianin.
Smektała słusznie zwraca uwagę, że fakt zdobycia złotego medalu w zawodach rangi młodzieżowej nie jest gwarancją sukcesu w dorosłym żużlu. - Jest wielu zawodników, którzy w wieku juniora nie zdobywali żadnego krążka, a będąc seniorem, jeżdżą na rewelacyjnym poziomie.
- Nawet jeśli nie zdołam zdobyć złotego medalu, to liczę, że jako senior będę się utrzymywał na wysokim poziomie, by w Lesznie jeździć pod numerem 1, który jest zarezerwowany dla lidera drużyny - dodaje ambitny zawodnik.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018
tu jest powtórka sami oceńcie ....