Z drugiej strony ekranu to cykl felietonów Gabriela Waliszki, dziennikarza nSport+.
***
Karpiu zezwolił, więc piszę. Jest wrocławianinem, wielkim fanem i znawcą szczypiorniaka, pasjonatem tenisa. Rozrzuca rywali po korcie, trochę lubi piłkę kopaną (król asyst), a na żużlu - jak pisze w smsach - był ze dwa, trzy razy, ale "śledzi wszystko". Wie, że Wrocław ma mistrzowskie aspiracje, kojarzy prawie każde żużlowe nazwisko, a siostrzenicom pomaga w zdobywaniu spartańskich autografów. Na stadiony żużlowe nie zagląda zbyt często, choć zaproszeń ma zwykle całe mnóstwo. Jest po prostu biernym, ale wiernym fanem speedwaya. Cały on. W żużlu jak w życiu.
Czym sobie zasłużył ten przesympatyczny dziennikarz na taką laudację? Fachowym nosem. A było z nim tak. Nasze redakcyjne typowanie Grand Prix jak zwykle wywołało ekscytacje i podniecenie. Przy okazji zawodów w Cardiff każdy tradycyjnie podawał swoją czwórkę do finału. I pierwszy raz w tym sezonie ktoś trafił bezbłędnie wszystkie nazwiska. Nie żaden komentator, reporter, prezenter czy inny żużlowy wydawca. Zrobił to on - zarażony przez współpracowników ekspert piłki ręcznej. Jak przyznał w podziękowaniach za spływające gratulacje "wielogodzinne, dogłębne analizy, długie, ale bardzo konkretne rozmowy telefoniczne z zawodnikami i ich tunerami, wreszcie codziennie wdychany metanol w końcu przyniosły efekty. Jestem przeszczęśliwy!!!".
Już po tych słowach widać, że zna się. A najlepsi żużlowcy pokazują, że może ich w końcu ktoś trafić. To znaczy wytypować zwycięzców. Co prawda dopiero w piątych zawodach z dziesięciu, więc na półmetku, ale co z tego. Najważniejsze w tym całym żużlowym sosie, że do gry wracają nasi. Bartek wykonał mistrzowską robotę, Maciek kolejny raz pokazał swą klasę. Patryk i Przemek też przypomnieli, że nie wolno ich jeszcze przekreślać. Połowa cyklu to ostatni moment, w którym można jeszcze zebrać szyki i przesuwać się do przodu. Dwadzieścia kilka punktów straty do lidera to jeszcze nie jest przepaść. Tym bardziej, że dwa z pięciu turniejów odbędą się na polskiej ziemi przed swoją publicznością. A wiadomo, że na swoim terenie można robić wielkie rzeczy. Jakie?
Ponad cztery lata temu wspomniany Karpiu powitał moją córkę na świecie. Przedstawił ją miastu i światu w sposób niezapomniany, zaczynając telewizyjną relację z meczu europejskich pucharów w taki oto sposób: "dopiero co przyszła na świat, a już nas ogląda. Córka naszego kolegi pasjonuje się tym, co dzieje się na stadionach Ligi Europy. Amelię pozdrawiamy i życzymy udanego życia". Po ostatnim weekendzie powiedziałbym o nowym ekspercie żużlowej społeczności mniej więcej to samo. Dopiero co zaczął rozumieć żużel, a już stał się fachurą. Piotrze, witamy w rodzinie.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
ZOBACZ WIDEO Ryszard Czarnecki: PGE IMME ma szansę mieć stałe i ważne miejsce w kalendarzu