GP Challenge: Polacy znają smak dań z elitarnego stołu (zapowiedź)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki i Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki i Janusz Kołodziej

Szesnastu chętnych, wśród nich trzech Polaków i tylko trzy miejsca dające upragniony awans do cyklu, który wyłania Indywidualnego Mistrza Świata. W sobotę niemieckie Landshut będzie areną zmagań w Grand Prix Challenge.

Na ten dzień czeka wielu zawodników. Dla jednych to szansa na zrealizowanie marzenia o jeździe o najwyższe cele i rywalizacji ze światową czołówką. Takich niespodzianek w ostatnich latach przecież było kilka, jak choćby Martin Smolinski czy Craig Cook. Sukcesem Niemca był nie tylko awans do cyklu Grand Prix, ale potrafił on nawet wygrać jedną z rund (GP Nowej Zelandii w 2014 roku). Inni zajmując jedno z trzech pierwszych miejsc zapewnią sobie spokój, że zostaną w cyklu, nawet jeśli nie utrzymają się poprzez wywalczenie lokaty w pierwszej ósemce tegorocznych zmagań. Takich żużlowców będzie w sobotę dwóch - wspomniany już Cook oraz Matej Zagar.

Jest też grupa zawodników, którzy do czołówki rywalizującej o światowy czempionat pragną wrócić, bo z jakichś powodów, najczęściej wypadków losowych, z niej wypadli. Jednym z tych, który na pewno w Landshut będzie skoncentrowany i zmobilizowany pokonując każdy centymetr toru będzie Niels Kristian Iversen. W zeszłym sezonie nie miał możliwości powalczyć o pierwszą ósemkę w cyklu dającą pewne miejsce na kolejny rok przez kontuzję. Liczył na stałą "dziką kartę" od organizatorów, ale się przeliczył. Teraz stwierdza, że jego cel to znów walka o mistrzostwo świata. Jeśli w sobotę stanie na podium, zrealizuje plan. Bez wątpienia dla niego plan minimum.

Inni, którzy myślą by znów zaistnieć w Grand Prix to choćby Antonio Lindbaeck albo Kenneth Bjerre. W gronie faworytów nie będzie, ale może zaatakować "z ukrycia" także Hans Andersen. Wydaje się, że Duńczyk, robiący furorę w Grand Prix 2006, najlepsze lata ma za sobą, ale już nie takie powroty żużel widział. No i oczywiście Polacy. Krzysztof Kasprzak, Piotr Pawlicki i Janusz Kołodziej doskonale wiedzą, jak jest serwowany, jakimi sztućcami należy go jeść i jak smakuje cykl zmagań o IMŚ. Zapewne z chęcią znów skosztowaliby tego znakomitego dania.

Niezwykle zmotywowany jest Kasprzak. - Chcę wrócić do Grand Prix i walczyć o mistrzostwo świata, bo te osiem punktów nie da mi spokoju do końca życia - mówi. Osiem "oczek", o których wspomniał, to różnica, którą przegrał mistrzostwo świata z Gregiem Hancockiem w 2014 roku i musiał zadowolić się "tylko" srebrem. W jego przypadku każdy rok ma znaczenie, bo w przyszłym skończy już 35 lat (tak samo Kołodziej).

Co ważne, jeżeli całe podium będzie w sobotę należeć do Polaków, nie będzie to znaczyło, że wszyscy oni znajdą się w przyszłorocznym cyklu. Regulamin Grand Prix zezwala bowiem na maksymalnie pięciu reprezentantów z danego kraju, a przecież my już mamy w nim czwórkę Biało-Czerwonych. Wtedy wszystko będzie zależeć od tego, ilu z obecnych uczestników zmagań o mistrzowską koronę zapewni sobie utrzymanie.

Lista startowa Grand Prix Challenge w Landshut:
1. Vaclav Milik (Czechy) - dzika karta
2. Antonio Lindbaeck (Szwecja)
3. Robert Lambert (Wielka Brytania) - dzika karta
4. Niels Kristian Iversen (Dania)
5. Martin Smolinski (Niemcy) - dzika karta
6. David Bellego (Francja)
7. Kenneth Bjerre (Dania)
8. Craig Cook (Wielka Brytania)
9. Krzysztof Kasprzak (Polska)
10. Hans Andersen (Dania)
11. Piotr Pawlicki (Polska) - dzika karta
12. Max Fricke (Australia)
13. Kevin Woelbert (Niemcy)
14. Janusz Kołodziej (Polska)
15. Matej Zagar (Słowenia)
16. Jack Holder (Australia)

17. Valentin Grobauer (Niemcy)
18. Max Dilger (Niemcy)

Początek zawodów: 20:00.

ZOBACZ WIDEO Ryszard Kowalski: Zwycięzca PGE IMME otrzyma 25 tys. zł

Źródło artykułu: