Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Ma pan déjà vu?
Daniel Kaczmarek, zawodnik Get Well Toruń: (śmiech) Nie, za pierwszym razem było inaczej. Jak to mówią mistrzowie świata, pierwszy tytuł smakuje inaczej niż ten drugi. Teraz byłem tego wszystkiego bardziej świadomy i kontrolowałem wszystko. Dwa lata temu opanowała mnie euforia. Obecnie jestem bardziej doświadczony, dużo pracuję. Po porażkach nie można się poddawać, tylko iść do przodu. Nie można też zachłysnąć się dobrym wynikiem. Jednak tak, historia zatoczyła koło i cieszę się z tego.
To jasne, że jadąc na zawody jedzie pan z zamiarem wygrywania wyścigów i zajęcia miejsca w czołówce. Faworytami piątkowego turnieju byli jednak ci, którzy stanęli obok pana na podium, czyli Bartosz Smektała i Maksym Drabik. Tak szczerze, głęboko pan wierzył, że może powtórzyć historię sprzed dwóch lat?
W ogóle o tym nie myślałem. Byłem tutaj we wtorek na zawodach młodzieżowych, był fajny tor, prawie taki sam jak podczas finału MIMP. We wtorek cieszyłem się jazdą na żużlu, bawiłem się, na motocyklu próbowałem inaczej układać ciało. Ostatnio oglądałem też mecz gorzowskiej Stali z Grupą Azoty Unią Tarnów i podglądałem, jak Bartek Zmarzlik jeździ na twardych torach. Starałem się to przełożyć na swoją jazdę. Cały czas się uczę. Jeśli chodzi o faworytów, to nie wiem kto nimi był, bo na to nie patrzę. Jak już w piątek przyjechałem na stadion to wiadomo, że nie dało się o tym nie myśleć. Z tyłu głowy miałem, że fajnie byłoby być w pierwszej trójce. Każdy inny wynik uznałbym za porażkę, a że udało się zwyciężyć i to na dodatek z kompletem punktów sprawia, że jestem szczęśliwy.
Te wtorkowe zawody pomogły panu w kontekście piątkowych?
Jeżeli chodzi o przełożenia, to za to odpowiadają mechanicy i to ich trzeba byłoby pytać. Ja tylko mogę mówić o swoich odczuciach. Czasami motocykl jest dobrze ustawiony, ale to ja coś zepsuję, więc też ich o tym informuję, aby nie wprowadzać ich w błąd. Jak już mówiłem, oglądałem występ Bartka w niedzielnym meczu, bo uważam, że jest najlepszym zawodnikiem w Polsce, jak i na świecie. On jest niższym żużlowcem ode mnie, ale staram się kopiować jego styl. Ćwiczę to na zawodach młodzieżowych. W piątek to, czego nauczyłem się przez te dwa dni próbowałem wykorzystać.
Po dwóch seriach startów stwierdziłem, że znów wygra Daniel Kaczmarek. A kiedy pan uwierzył w trakcie zawodów, że ponownie sięgnie po mistrzostwo?
Wydaje mi się, że przełomowym biegiem był ten z Maksymem Drabikiem, bo wtedy już wszyscy pogubili punkty. Nie było żadnego innego zawodnika, który miał komplet. Zaczęło się to kotłować i wtedy wiedziałem, że mam najwięcej punktów i po prostu muszę to trzymać.
Stoczył pan też kapitalną walkę z Bartoszem Smektałą.
No tak, to też był fajny wyścig. Może tej walki byłoby troszeczkę więcej, ale jechaliśmy zaraz po równaniu toru i szpryca była ciężka. To nie za bardzo pozwalało nam się napędzać po szerokiej przez dwa okrążenia.
Za to w ostatnim starcie wyglądał pan już na spiętego.
Wiadomo, że ciśnienie rośnie z biegu na bieg. Może nieco się bałem o sprzęt, aby nie strzelił mi łańcuszek czy opona. Powiem szczerze, że ostatnie okrążenie nie jechałem na pełen gaz, tylko starałem się trochę motocyklowi ulżyć, aby przypadkiem nic się nie urwało. Dlatego nie wkręciłem go na pełne obroty. Na szczęście moi mechanicy wykonali jak zawsze super robotę i dziękuję im za to. Dziękuję też wszystkim sponsorom, rodzinie, przyjaciołom i oczywiście kibicom, że są ze mną. Dedykuję im ten sukces.
W sobotę finał w Lesznie na torze, na którym się pan wychował. Z jakim nastawieniem pan tam jedzie?
Wybieram się tam potrenować, nie nastawiam się na wynik. Moim torem jest teraz Motoarena, a nie stadion im. Alfreda Smoczyka...
Ale zna pan przecież ten obiekt.
Stadion tak, lecz tor się dużo zmienił. Dlatego takie twierdzenie, że to mój tor, mi nie pasuje. Teraz u siebie jestem w Toruniu i tam się najlepiej czuję. W sobotę zadebiutuję w stawce seniorów, chcę się w każdym biegu dobrze pobawić. Dam z siebie wszystko, a co wyjdzie to zobaczymy. Zawodów seniorskich jeszcze wiele przede mną, natomiast juniorskie już mi się kończą, dlatego piątkowy turniej w Częstochowie był dla mnie ważniejszy. W sobotę presja będzie ciążyć na innych.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Get Well Toruń
Mówi pan, że pana domowy tor to Motoarena. A po kolejnym udanym występie nie przeszło panu przez myśl, że może fajnie byłoby, jakby tym domowym obiektem stała się SGP Arena Częstochowa?
W Częstochowie chyba każdy zawodnik dobrze się czuje. Teraz trener Marek Cieślak robi wspaniałą robotę, przygotowywany jest wspaniały tor do walki. Tak jak mówił w różnych wywiadach, że nie potrzebuje jakiejś preparacji toru, aby jego drużyna wygrywała. W piątek też zrobił dobry tor, podobny do tego ligowego i jemu również za to dziękuję. A czy Częstochowa będzie moim domowym torem? Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Na razie muszę dalej robić swoje. Cały czas jestem zawodnikiem Get Well Toruń. Mamy przynajmniej trzy mecze do odjechania, jeszcze nie wiadomo, co nam przyniesie los. Walczymy do końca i walczę też o swój jak najlepszy wynik, który pomoże drużynie.
A jakby się pan zapatrywał na ewentualną propozycję z Włókniarza? Bo prezes Michał Świącik zgodził się, że Daniela Kaczmarka warto byłoby mieć w zespole.
Jeszcze o tym nie myślę. Były już jakieś pytania z innych stron, ale zawsze odpowiadam, że jestem zawodnikiem toruńskiego klubu. Dla tej drużyny oddaję całe swoje serce i dla niej pracuję. Uważam, że to byłoby nie fair, gdybym teraz gdzieś za plecami pani prezes Ilony Termińskiej i pana Jacka Frątczaka coś działał, a nie skupiał się na jeździe w Get Well. Teraz w stu procentach poświęcam się im.
W niedzielę Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi w Gdańsku. Pan będzie tam rezerwowym. Co pan sądzi o tym turnieju?
Myślę, że fajnie, że jest taki turniej. Mam nadzieję, że przyjdzie dużo kibiców, bo już trzeci raz z rzędu odbędzie się on w Gdańsku. Liczę, że fanom nie znudzi się ta impreza. Będę rezerwowym, więc będę cały czas w gotowości. Jeśli zajdzie taka potrzeba to wyjadę na tor i spróbuję chłopakom pomieszać szyki, żeby się trochę pomęczyli.
bo po pierwsze musisz się nauczyć 7 razy żegnać pod taśmą startową i Taty też musisz tego żegnania nauczyć , jak podchodzi do bany prz Czytaj całość