Mistrz Polski ma głos: Życie nie jest usłane różami

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Piotr Pawlicki wygrał finał IMP w Lesznie
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Piotr Pawlicki wygrał finał IMP w Lesznie

Piotr Pawlicki po raz pierwszy w karierze sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Polski na żużlu. Po wygranym wyścigu finałowym najpierw pocałował swój domowy tor, a następnie odbył długą rundę honorową na motocyklu.

Dopiero w trzeciej serii startów wychowanek Fogo Unii Leszno stracił punkty na rzecz rywali. Po nieco słabszej środkowej części zawodów, Pawlicki w najważniejszym wyścigu wieczoru znów pokazał klasę.

- Po dobrym początku, później zabrakło mi prędkości i startów. Myśleliśmy z mechanikami co zrobić, żeby ten motocykl szybciej jechał. Później już dopasowaliśmy zębatki, przełożenie i motocykl dużo lepiej mi jechał - przyznał na pomeczowej konferencji leszczynianin. - Przed tą powtórką, gdy mechanik do mnie podszedł, szepnąłem mu na ucho co ma zrobić, bo motor nie dojechał do wejścia w łuk tak jak powinien. Bardziej nastawiałem się na walkę w trasie, ale na szczęście dobrze wyjechałem ze startu - dodał.

Dla kapitana Fogo Unii ten finał miał zapewne szczególne znaczenie, bowiem został rozegrany na jego domowym obiekcie. - Ten tor dobrze znam. Kopę lat tutaj jeżdżę i ścieżki na pewno mi są znane, ale jak sezony pokazują, zdarzają mi się tutaj kiepskie mecze, więc nie zawsze jest tak jak dzisiaj. Na szczęście w porę ogarnęliśmy sprzęt - zdradził były uczestnik cyklu Grand Prix.

Nie tylko znajomość toru okazała się dla Pawlickiego ważna. Wychowanek miejscowej drużyny zwrócił uwagę również na wsparcie ze strony trybun. - Bardzo chciałbym z tego miejsca podziękować wszystkim kibicom, którzy mi dopingowali. Doping był niesamowity, zresztą jak zawsze. Chciałbym podziękować wszystkim moim sponsorom, bo to od nich i rodziny, najbliższych mam największe wsparcie - wyznał żużlowiec.

ZOBACZ WIDEO Polacy pomogli uratować alpinistę na Broad Peak. Zdradzili kulisy całej akcji

24-latek odniósł się także do spekulacji na temat jego formy w rozgrywkach ligowych. - Po ostatnim meczu w Zielonej Górze dużo się pisało i mówiło na mój temat. Taką mentalność mamy w Polsce, że jeden mecz nie wyjdzie i zaraz są, że tak powiem, głupie teksty puszczane - przekazał zawodnik podczas spotkania z dziennikarzami. - Jakoś szczególnie się tym nie przejmowałem. Co niektórym utarłem nosa. W życiu nie zawsze bywa kolorowo. Czasami trzeba poczuć gorycz porażki, żeby później zasmakować zwycięstwa - uważa Piotr Pawlicki.

Były IMŚJ zdradził, że słabsze spotkanie w Zielonej Górze nie były spowodowane nagłym kryzysem formy. - Jeszcze ostatni mecz w Toruniu był dla mnie takim bardziej udanym, gdzie czułem, że mogę powalczyć i mam prędkość. Później z tygodnia na tydzień tę prędkość trochę traciłem. Nad tymi silnikami cały czas walczyliśmy z tunerami, żeby tę odpowiednią prędkość odzyskać. Nie raz zdarzały się wzloty i upadki. W sporcie zawsze nie można wygrywać - przekazał leszczynianin.

Fogo Unia Leszno pewnie kroczy po pierwsze miejsce na koniec rundy zasadniczej. Jak wyglądają przygotowania sprzętowe młodszego z braci Pawlickich? - Doszliśmy do ładu z jednym silnikiem. Mamy jeszcze sporo pracy, bo miałem w piątek trenować na silnikach, na których jechałem na początku sezonu, jednak nie doszły mi na czas. Jeszcze sporo pracy przede mną - opowiedział żużlowiec.

- Każdy sezon mnie uczy, jestem jeszcze młodym zawodnikiem. Chciałbym, żeby każde zawody wyglądały tak jak dzisiaj, ale wiem, że życie nie jest usłane różami - podzielił się swoimi spostrzeżeniami nowy mistrz Polski.

Okazuje się, że czwarty sierpnia to dzień szczególnie ważny dla rodziny Pawlickich. - Jestem z bratem bardzo mocno związany. Dziś jego dziecko miało pierwsze urodziny i zrobiłem mu prezent. Kiedyś na pewno się o tym dowie! - wyznał z uśmiechem na ustach wujek małego Leona.

Źródło artykułu: